Kiedyś zwykłe, maślane ciastko było
przyczyną uśmiechu na mojej twarzy,
chłodny powiew wiatru uspokajał,
pachnący kwiat bawił i budził zmysły.
Ciepłe kakao jak ciepłe domowe ognisko
Dawało poczucie, że oto tutaj jest miłość.
Latawiec na niebie, choć sklejony z papieru
po drugim śniadaniu, był skarbem i najszybszym
sokołem na błękitnej tafli...
I niby nic się nie zmieniło, ogień w domu
nadal się tli, ale jednak kakao nie smakuje tak samo
A na latawiec nie ma ani kawałka papieru...
Siedzę na kanapie i piję kawę, w rozpamiętywanie
się bawię...
I tak mało prawdy w mojej głowie,
same duperele pamiętam...
tymczasem jeszcze tyle kartek życia
do zapisania...
czy jutro będę pamiętać smak tej kawy?