Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Konrad Huvavnik

Użytkownicy
  • Postów

    21
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Konrad Huvavnik

  1. Cisza-płynie słońce. Poczekamy na jego zanurzenie. W profesji życia. Możemy pozwolić sobie na jego dzisiejszy koniec. wiatr rozczepia światło na dwoje, Wzgórze jest malowane nami, jak pomnik maluje park. jak ptak maluje niebo. W profesji życia możemy być ze sobą. W profesji życia możemy malować. Siebie sobą. Malować o sobie impresje. Malować secesję. Malować możemy rewolucję. Etiudy. Malować możemy, co tylko… Cisza-płynie księżyc. Księżyc czasami jest podgryzany przez wielki cień. Gdzie jesteś pyta się cień. Tutaj odpowiada człowiek. I wychodzi ze światła księżyca. Dla dopełnienia człowiek- mężczyzna pyta się Gdzie jesteś? Tutaj odpowiada kobieta-człowiek. I wychodzi ze światła w światło księżyca. Zaczyna się sonata księżycowa.
  2. Do Messaliny Nagietki, chciał bym się zapytać dla czego zmarnowałem tytuł i dla czego wiersz jest zły, może pani nie odpowiada poprostu konwencja i forma wiersza... nie trzeba używać rymu by pisać wiersze z resztą każdy to wie. Oczywiście dziękuje za krytykę ale chciał bym usłyszeć więcej,dla czego go zmarnowałem?? odpowiedz taka jak pani jest nie uzasadniona jakąś dłuższą wypowiedzią, być może chodzi pani tylko by krytykować? Lecz by krytykować trzeba umieć to robić z klasą a nie jak pani tandetnymi chwytami.
  3. Stara pomarszczona od słów Żebraczka, zatonęła w śmietniku myśli o królestwie. Obok w jednym z kontenerów na śmieci, Mruczał szary kot o chichocie jaskrawym. I przyszły dzieci by drzeć kota na strzępy. Kot jak to kot, za nic wziął darcie dzieci. Początkowo- chwilę po, przypominał kartkę papieru w stu częściach. Celuloza jednak zlała się w jedno, Kot stał się plastyczny. Dalej to działo się jak przy wypale ceramiki. Gdzie piasek ulega zeszkliwieniu. Powrócił do swej poprzedniej formy, dopełniając się uśmiechem. Był jeszcze twardszy niż poprzednio. Przeszedł do śmietnika Żebraczki. Uścisnął jej dłoń swą kocią łapą. I wyznał, że jest przebranym człowiekiem. Zauroczyła się jego oczyma. Pocałowała go w pyszczek. Podarowała zdechła rybę. On za to odjechał MPK. Oddał sierść na skupie włosów. Za pieniądzę. Był już tylko Żebrakiem, Wcześniej był nawet i kotem. Powrócił do Starej Pomarszczonej od tęsknoty. Kupił jej pulower i dom. W nim oboje włożyli korony. On stał się Królem a ona Królową. Ich dom zamkiem o siedmiu bastejach. A dzieci, które go darły, Stały się śmieciami, huśtającymi się na śmietnikach
  4. Bakcyla złapałeś ty tam po drugiej stronie lustra Tak do Ciebię mówię widzisz mnie to ja kot Przyszedłeś przyjżeć się sobie do lustra patrzysz a tutaj ja szary sierściuch kot Ja proszę cię tylko o jedno o rozmowę do lustra Porozmawiajmy, więc o Centrali Rybnej proszę cię o to ja kot Ona to znaczy centrala zza lustra Nadaje morsem do ciebie marnie i Karp i Pstrąg a nie kot Mówię ryby głosu nie mają jak zawsze, więc znów przez lustro Morsem stwory w łuskach wystukują i rym i rytm mówię ci ja kot Lecz ty nie znasz zdaję mi się tego Kodu centrali, który leci przez Lustro więc złym odbiorcą się stajesz ja cię nauczę kodu ja kot Zrozumiesz już wkrótce centralę Zobaczysz Karp-Homo Pstrąg-Homo Zniknie też bakcyl, co siedzi w lustrze twego ciała Wtedy no cóż usłyszysz brawa....................
  5. Proste ten ktoś jest człowiekiem, a po co idzie ten ktoś bo życie go gna do przodu.Szlka to Życie Nie zawsze szlak jest łatwy, wiele osób które się tam spotyka można nie dostrzec a szkoda bo może wiele by nam dali, nie którzy sami skaczą z tego szlaku nie koniecznie odrazu się zabijają czy coś takiego ale często zatracją się, tracą sens, dla tego też trzeba poszukać w sobie czegoś co pozwoli spojrzeć na innych krytycznie, czasami też taka pielgrzyma szczególnie samotna jest mętna i smutna ale jak się kogoś spotka, najbliższą osobe, ukochaną która podaruje sandały, nie jest tak źle. Pozdrowienia:)
  6. Pochodzę z krainy gdzie ludzie odwiecznie umierają, Przeszedłem już sad, most i idę do lasu bukowego, Na spotkanie z miejscem gdzie ptaki ruszają na szlak, Stopy moje obdarły się od kamieni ostrych jak szkło, A mogłem założyć sandały… Pochodzę z krainy gdzie ludzie odwiecznie wilkami, Dla tego ruszyłem na szlak wilczy by wilczyć, spotykam postacie barwne i pędzące w szlak I w urwiska A mogłem z nimi porozmawiać… Ty się we mnie przebudź orle i patrz, Ty się we mnie przebudź lwie i walcz Ty się we mnie przebudź maszkaro i strasz Ty się we mnie przebudź pióro i leć Ty się we mnie obudź tylko… Ja jestem prostym pielgrzymem, Co idzie szlakiem do celu, Wiem że droga się wlecze jak asfalt autostrady, A jednak droga jest ważniejsza niż cel, Ja pielgrzym wam to mówię, Nie cel… nić, którą idziemy, I spotkania. O mnie powiedział las Tobie, I strumień zakurzył moją postać mgiełką, A ja o Tobie usłyszałem od ptaków, Co lecą jak czas, i spadają w dzień jak dzieci elfie z kwiatów, Pochodzę z krainy gdzie ludzie odwiecznie milczą, Też milczałem zamknięty w skrzyni z jabłoni, Na szlaku spotkałem Ciebie podarowałaś sandały, Już nie kaleczę nóg….
  7. Wspominam miesiąc wrzosu Gdy niebo wymiotuje puchem szarym A ja siedzę na ścianie z pająkiem uśmiechniętym Schodzę na podłogę porozmawiać z lampką Lecz ona milczy Tulę się do jej ciepła I wspominam polanę pełną wrzosu Ciepłą jak lampka Mrok leśny nagle rozświetliła owa polana Siedziałem tam aż dziwna kobieta zbierać chrust przyszła Może to była czarownica pozytywna A może po prostu pamięć mi szwankuje Już nie wiem sam Powróciłem do pokoju zimowego Bo lampka mnie sparzyła Może przypomni mi te chwile kaloryfer I oto znów jestem na polanie z kobietą pozytywną Podaje jej pęk wrzosu A ona całuje mnie w policzek I wtedy mgła wdziera się na polanę Ucieczka przed mgłą Pęd bezwładny z czarownicą Tak samo jak małe psiaki W zabawie puszczają się w gonitwę do utraty sił Tak ja i ona przez las zielono-szary Lecz mgła ją łapie A mnie z lasu wyciąga pająk uśmiechnięty I wtłacza do pokoju zimowego
  8. Czy gdybyś wypadł z zawiasów życia. Spowiadał byś się skrzeczącymi grzechami głównymi, Czy porostu powiedział byś że jesteś człowiekiem I co do grzechów to wynalazł je ktoś inny, Lub też odwróciłbyś się na piętach i powiedział chcę znów w zawiasy, A czy gdybyś upadł tak nisko, że nie dałoby się niżej, Wstałbyś, pierwsze na kolana a potem w całości Czy próbowałbyś może wejść pod poziom upadku I tam zagrzebany w liściach zatracenia w zapomnieniu zimował jak jeż czekając na jabłka pamięci, A może nic byś nie robił- chociaż to by było bez wyjście. Myślę, że ty po prostu wtedy bałbyś się, Choć na początku kłamstwo przysłoniłoby twoje szaleństwo, To po paru godzinach słowa: Wszystko w najlepszym porządku, jest idealnie, Nie czuję świata, jestem szczęśliwy, Przerodziłyby się w bezład, chaos, Modliłbyś się wtedy pewnie o nirwanę, lecz ona nie wysłuchała by cię No cóż ona nigdy nie słucha, wierzy tylko w siebie A ciebie ktoś znów by włożył w zawiasy lub podniósł na nogi Czy też wyjął z liści i skierował w jakąś drogę, Niekoniecznie dobrą, choć jej alternatywa jest tak samo realna….
  9. Bardzo trafne określenie człowieka i jego radzenia sobie z problemami, które można zgasić wiarą jak zwykła lamkę pstryknięciem... pozdrowienia
  10. Też się zawsze zastanawiałem co myśli telefon i jego karta po upadku, teraz już wiem, nic bo nic nie pamięta, może myśli że jest konsolą do gier albo że jest czymś upadłym:) podoba mi się ten wiersz i jego pomysł ....pozdrowienia
  11. Jest takie kino, gdzieś w małym prowincjonalnym miasteczku. Filmy wyświetla tam Stary Anioł . Stary jak świat i prawie tak stary jak Bóg . Tylko przez szybkę ogląda widownię . Roniąc czasem łzę . Marszcząc siwą brew . Zgrzytając trzema zębami . Co Mu pozostały po tym , Jak jakiemuś tam Mefisto, zwrócił uwagę, by nie podkradał dzieciom waty cukrowej. Dostał od niego wtedy w gębę, przy karuzeli łańcuchowej, która kręciła się jak sumienie. Chciałbym powiedzieć że Anioł oddał mu wtedy, nie oddał… Mówi się też ,że to On przyjechał do miasteczka z pierwszym kinematografem, i zasmucił się, gdy kino ostatnimi czasy zaczęło czerstwieć, no cóż miał już tylko trzy zęby… Kiedyś jak byłem mały, to puścił taki stary film, pierwszy film na świecie, o tym jak jechał pociąg. Tym razem też uciekli ludzie z kina, ale nie ze strachu, z nudy Anioł już nie puszczał więcej starych filmów, tylko przed każdym seansem, pociągał z butelki prytę, o smaku truskawkowym. Pewnego dnia dyrektor kina kazał mu, wyświetlić Mission Impossible III A Stary tylko wyciągnął aeroplan, Z jednej z klatek filmu o Czerwonym Baronie I powiedział: KURWA MAĆ I odleciał w stronę zachodzącego słońca, Jak jakiś rewolwerowiec…
  12. Struna drga jak by szarpało ją stado skrzypków, Na niej my animale a za nią tylko krew bogów Za animale wypijmy i poszarpmy jeszcze strunę Wydrapmy sobie oczy kreując kreacji początek I ślepi szarpmy nadal strunę I tak pozostaje tylko popiół, wojna Włożeni na struny początek szukamy końca Zastając znów początek i tak leci jak w machinie zębatkowej w koło w koło w koło Wojtek, najpierw powolutku potem ciągle szybciej nigdy wolniej, i szybciej i szybciej Bach Krach Upadek Człowiek Struna drga jak by szarpało ją stado skrzypków Na niej my homo a za nią tylko tchnienie bogów Za homo wypijmy i poszarpmy jeszcze strunę Oddajmy sobie oczy kreując kreacji początek I wzroczni szarpmy nadal strunę I tak pozostaje tyko diament Pokój Włożeni na koniec struny szukamy początku Zastając znów koniec i tak leci jak w machinie zębatkowej w koło w koło w koło Wojtek, najpierw powolutku potem ciągle szybciej nigdy wolniej, i szybciej i szybciej Bach Krach Upadek Animalehomo włożony na struny początek odnajduje jej koniec
  13. Wiersz ma smakować jak żyłka słoneczna a nie jak karmelek lub halava u Harikriszna po ,której mdli ze słodkości... czekam na natępne wiersze. Pozdrowienia
  14. Napewno coś jest w tym wierszu, można by go spróbować porawić i utopić tą nimfę w stawie , wiersz nie jest do końca klarowny, chociaż wcale taki nie musi być ale w tym teksćie to przeszkadza...Powodzenia w pisanu
  15. Napewno coś jest w tym wierszu, można by go spróbować porawić i utopić tą nimfę w stawie , wiersz nie jest do końca klarowny, chociaż wcale taki nie musi być ale w tym teksćie to przeszkadza...Powodzenia w pisanu
  16. Miłość, "coż jej po Tobie bracie mój"mam nadzieję że się Twoje życzenie spełni, pewnie wiersz ten jest jednym z pierwszych Twoich wierszy dla tego powala na nogi... pisz dalej ,pozdrowienia
  17. A może by spróbować nie rymować:) bo to tak dziwnie jakoś brzmi i można jeszcze jakoś sobie w wierszu odpowiedzieć na te pytania choć napewno będzie to trudne. Czekam na następny wiersz i pozdrowienia...
  18. Wiersz ten samkuje jak pryta malinowa ,która stala na słońcu w temperturze 40 stopni C., taka myśl mi się nasuneła po jego przeczytaniu, być może mój intelekt jest tak niski że nie potrafię nic zrozumieć z tego co pan panie Poeto chciał w nim przedsawić czy też wyraźić, ale jeśli tak nie jest, to wiersz ten jest zlepkiem wersów nie mających sesnu gdzie forma przerosła treść, której zresztą nie widzę...
  19. Sześcian obudziłem się w mym śnie otworzyłem oczy na świat wolności i prawdy siedząc w sześcianie byłem człowiekiem nie czyniłem zła inni mieli też swoje pudła a wszystko tworzyło to figurę o sześciu ścianach figurę idealną choć nie którzy mówią że jest to koło ściany w śnie nas zamykały w nich byliśmy jedyni i prawdziwi złe wspomnienia prysły w nicości cienie lecz nagłe ogarnęła mnie trwoga tam w środku byłem sam oni też byli tacy jak ja samotni i słyszałem jak pukają w każde z moich sześć ścian chcieli bym im otworzył -lecz nie mogłem bez nadziei i bez sensu zasnąłem znów w mym śnie
  20. Wiersz jest jeśienny, brązowy aż chce się wspominać lato,wiosne ogólnie przeszłość i uczucia z tamtych chwil. Jest ciepły chociaż wspomnienia mogą mrozić, to jednak ja czuje ciepło po przeczytaniu tego wiersza, które rozgrzewa jak dobry grzaniec po zakapiorsku :) Czekam na następny wiersz... pozdrwienia
  21. Powojów sennych kapliczki, Przez zieleń przetaczają się powoli, Jak strumień wody rozpychają ziemię, rosną w biel i wstają by słuchać śpiewu ptaków, i marudzeń cieni drzew… Pytają się kapliczki, czym jest baśń? Szepcząc jedną z nich: Spadłe Księżyce wzeszły w źrenicach. Źrenice te wzeszły na niebo znów jak kiedyś. Nie pamiętając świata oczodołów. Nawet kolibrów przykutych szpilami. Patrząc na świat źrenice wypuściły księżyce, księżyce wplotły się w kosmos korzeniami srebrnymi, Posrebrzyły świat… A same źrenice zamieniły się w dwa słońca… Zawiesiły się na niebie, Sobie się przeznaczając. Pieściły się promieniami, tańcząc jak wiry umysłu. Napełniając się swoim ciepłem nawzajem… Tak powstał układ planetarny Ludzi… I tak nadal powstają układy, co tworzą wszechświaty. A kapliczki były kiedyś ludźmi. Pamiętają swoje dawne życie, Myślą jednak, że to baśnie o cynowych kołach… Powojów sennych kapliczki Przez zieleń przetaczają się powoli, Jak strumień wody rozpychają ziemię, rosną w biel i wstają by słuchać śpiewu piszczałek, i marudzeń cieni zakapiorów…
×
×
  • Dodaj nową pozycję...