Jedzie Zdzichu, za nim Witek
Jadą do sklepu, odebrać kwitek
Bo bardzo ich to boli,
Że sprzedali im wódkę bez banderoli
Wchodzą do sklepu, z miejsca wołają
Co za warchoły tutaj sprzedają?
Drzewa kwitną, kwiaty pachną
Sosny wody łakną
Idę zielono-pluszowym zboczem
ku wolności, odchodzącej
wraz z zimą
gdy ostatnie róże przeminą
pod stopami mojej wyobraźni
pojebanej kurwa jaźni