Warszawa to kolorowo-brudne miasto . Brudne przez sterty smieci porozrzucanych po chodnikach , zepsute klucze , stare , przedwojenne osiedla i przez Ciebie , tak przez Ciebie,ale o tym za chwile . Napisalam kolorowo-brudne . Klamstwo tez ma swoj kolor-czerwony. To tu w tym cholernym miescie nauczylam sie palic . Palilam przez Ciebie. Pamietam jak mnie zdenerwowales , jak nie chciales ze mna rozmawiac . Ty uciekales przede mna , a ja przed Toba . Nigdy Cie nie kochalam . Tak , Warszawa byla kolorowa klamstwem-Twoim klamstwem . Wyobraz sobie jak wygladalo wtedy moje zycie . Nie masz wyobrazni ?.Przeciez jestes doskonalym aktorem .
Zoliborz.Wstawalam o 7 , zapalalam papierosa i pisalam do Ciebie sterty niepotrzebnych listow , ktorych i tak nigdy nie przeczytales . 12- dzwonilam do Ciebie , ale Ty nie odbierales.Meczylam sie , ale wiedzialam iz musze czekac i , ze nie wolno mi byc natretna.Wiec czekalam , ugrzezla we wlasnej monotonii i szarosci. Rano -bulka i mleko , po poludniu- ksiazki , wieczorem spacer po Alejach . Ty nie dzwoniles . Mowiles-"kochanie zadzwonie i nie dzwoniles " . Bylam w Twoich sidlach . Twoje sidla i Twoje klamstwo .
W koncu odeszlam , jak Cie zobaczylam . Mowiles-"w Warszawie wszyscy chleja , zle sie prowadza , zostawiaja rodziny , maja kochanki i cpia ". Nie , nie wszyscy . Nie wszyscy tez choruja z milosci . Ale Ty , aktor zapatrzony w samego siebie i narcyz - zaczeles nienawidzic mnie i mojej milosci , a ja - nieiwna i glupia , zaczelam nienawidzic tego miasta,tego miasta,ktore o 23 .00 odebralo mi ostatnie resztki nadziei-"nie potrzebuje cie i nigdy cie nie potrzebowalem",napisales . Wyjechalam. Warszawa , moze i tu jest duzo skalek i malo milosci , moze tu wszyscy pedza i zyja w o l n o s c i a . Ty mnie zraniles a ja ucieklam .
Zawsze bylam jakas zamknieta w sobie , wiec wyjechalam do hermetycznego miasta , miasta mojego dziecinstwa-Krakowa . Wszystko wrocilo na swoje miejsce . Rano szlam po "Wyborcza" , potem bawilam sie z jamnikiem , potem czytalam i cos pisalam . Godzinami spacerowalam po Rynku . Moje sukiennice . Moje Planty.Moja Piwnica . Moj swiat. Ale bylam glupia , ze kiedys chcialam to wszystko porzucic i umrzec z milosci.
Wydawalo mi sie , ze zapomnialam co to milosc . Nie chcialam juz nikogo kochac , nikogo czuc przy sobie , z nikim nie spacerowac.Potrzebowalam samotnosci jednoczesnie bojac sie jej .
Byl czerwiec , jak zwykle siedzialam i rozmyslalam co mam robic . Zadzwonil Marek , kolega z liceum , ten od pierwszych wspolnie pisanych wierszy i od starej toyoty, zaprosil mnie
na impreze artystyczna . Powiedzialam , ze nie , ze jednak nie skorzystam , ze chce byc sama . Marek cos przeczuwal i rzekl-"Dzisiaj odmieni sie Twoje zycie " . Odpowiedzialam-"Skoro tak , to idziemy". Ciekawe co moglo sie odmienic w tym moim nieodmiennym zyciu?.Nowa tapeta?.Sukienka?.Lepsze pieniadze?.Nie , nie jestem materialistka,ale poetka tez juz nie .
Umowilam sie z Markiem o 20 . Przyszedl i poszlismy do knajpy artystycznej . Byla muzyka,poezja ...i byl Ktos . Wyobrazcie sobie ...Siedzicie , rozmawiacie a tam , skads caly czas Ktos sie na was patrzy. Ktos od Was nie moze oderwac oczu.Nie znacie sie z Ktosiem
,a Ktos tak natarczywie wpatruje sie w wasze oczy.Magnetyzm?.Przeznaczenie?.Zapatrzylam sie na Ktosia i nie zauwazylam , ze Marek w tym tlumie , najnormalniej w swiecie - zniknal.Idego szukac , a tu ...wpadam na Ktosia . Ktos idzie przede mna , usmiechajac sie
i mowi - "dobry wieczor", a ja - "dobry wieczor ,ale my sie nie znamy".Ktos sie przytulil.
Pojawil sie Marek . Poszedl potanczyc,ale wrocil . Opowiedzialam mu o tym zdarzeniu
z Ktosiem . "Ktos cie od dawna obserwuje". Wrocilam do domu , umylam sie
i zasunelam zaluzje , pamietajac -"ktos mnie obserwuje".
Rano zadzwonil Ktos . Marek dal mu moj telefon . Umowilismy sie .
Umowilismy sie i odtad zaczelismy sie czesto spotykac i rozmawiac . Rozmawiac
o mnie , o nim , o zyciu , poezji i o tym o czym nigdy dotad nikomu....
Zmienilam sie . Ktos sie zmienil.Czy to spacery po Krakowie nas zmienily?.Czy popoludniowy lunch ? . Czy moje wiersze?.Znwu zaczelam pisac.
zmienila mnie czulosc. Jego oczy we mnie wpatrzone , jego buzi w policzek , jego glaskanie po oczach i przytulenie , w ktorym jest wszystko.Czy to mozliwe?.Zeby komus,kogo sie nie znam , tak szybko powierzyc swoja dusze ? . Mozna.Bo to co laczy ludzi , to usmiech .Usmiech , taki jak on mi podarowal tamtego wieczora.Usmiech,ktory pozwolil mi uwierzyc , ze warto zyc.Warto.Tylko czemu jeszcze nie zadzwonil..?