zanim zdołałam
wyobrazić sobie
tę drogę
popchnęła mnie
ku niej intuicja
stąpałam niepewnie
za wskazówką
aż doczytałam...
ostatnie zdanie
w książce Josepha
Murphego którą
mi poleciłeś
miejsce;
Pierwszy cud natury jest u źródeł Wisły,
tam małe źródełka dwa z ziemi wytrysły
i łącząc się na dół spłynęły potokiem,
by w Wiśle początek dać Wiśle szerokiej.
Gdy był uczniem, to wtedy kochał się w przyrodzie
i jeden z jej stu cudów chciał poznawać co dzień,
ale nie miał pary,
i zgubił namiary,
pomóżmy mu odnależć wskazówki na drodze.
Chodzi o to, że ten sznurek
dawno kupił pewien Jurek,
a że ma ów człowiek klasę,
później poszedł po kiełbasę.
Ugotował pyszny żurek
i zaprosił gości Jurek,
goście jedli żurek, pili...
a kucharza pochwalili.
zawirował świat
szalony taniec żywiołu
my na drodze do domu
ścigani przez nawałnicę
wiatr niemiłosiernie tarmosi
nasze włosy i ubrania
do oczu osłoniętych
okularami wdzierają się
pojedyńcze ziarenka
pyłów oblepiają skórę
dookoła unoszą się
zasłony z pyłu i piasku
źdźbeł i kamyków
skręcając się w trąbki
między budynkami
my w epicentrum
błyskawice tną niebo
grzmi coraz bliżej
nad głowami i już
spadają wielkie
krople deszczu
my na progu