Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Marcin M.

Użytkownicy
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Marcin M.

  1. O, do Mickiewicza to mi daleko ;) Miałem gdzieś ciekawie napisany sztorm, tak mi się wydaje, tylko nie jestem pewien gdzie. Znajdę, to wrzucę. Pozdrawiam
  2. No cóż, uwielbiam sonety, choć ostatnio przeżucam się na francuskie. W moim mniemaniu sens utworu jest bardzo trafny no i oddany w sposób niekonwencjonalny. Tak czy owak mi się 'niby' podoba ;)
  3. Kogoż dziwi że giną ludzie Mimo walki w wielkim trudzie Trwa nowa wojna, jest inna Z pozoru może być niewinna Lecz niczym smok owcę pożera Ona tak ludzkość poniewiera Krwi w powietrzu woń siarczysta Ostatnia to noc, jakże dżdżysta Wiatru oddech... to śmierci jest zew Słyszysz? Ona szeleści wśród drzew Gdzieś w oddali gniew szalony Grzmot piekielny... pniak powalony I błysk ten dla wielu ostatni Czyż naprawdę może być bratni? Padają! Już tylko śmierci smak Ulgę przynosi, choć gorzki tak Konają! Nadzieja odchodzi Wiara, że ktoś ich oswobodzi Odeszli! Nie czuli miłości Pozbawieni nawet młodości Posłuszni, choć sensu nie znali Teraz go chwilę smakowali By w niepamięć odejść jak ci Co przed nimi legionami szli Padają! Kałuże rubinu Tuż obok nich, prócz karabinu... Konają! Żal tu nie istnieje Błysk! Grzmot! Drzewo się chwieje Odeszli! Ono pozostało... Jedno burzę straszną przetrwało I wyszło słońce zza grubych chmur Promieniami rażąc stoki gór Ukazało widok okrutny: Wśród krwi i ciał - poeta smutny...
  4. Oczywiście, że sie nie gniewam. Owszem, to są początki, zresztą piszę dla siebie, jest to forma ekspresji uczuć czy emocji. Chciałem tylko zobaczyć, co o mych wypocinach powiedzą zawodowcy(no, bo chyba mogę tak o wielu obecnych tutaj powiedzieć, prawda? ;)
  5. Patrzysz poruszony, a wciąż nie widzisz Choć masz kolorów tęczę przed oczyma Jakże tak możesz, czemu z niej szydzisz? Czy ona znaczenia dla ciebie nie ma? A jednak wsłuchujesz się wciąż uparcie Wsłuchujesz się w wiosnę z nadzieją I chociaż skazujesz je już na starcie Uwielbiasz, gdy ptasie opery grają I chociaż stąpasz po nie swojej ziemi Kochasz ją niby własną... choć nie twoja Ta kraina cudnym złotem się mieni Bo wierzysz, że to spokoju ostoja 'Boże, ty Jedyny, Wszechmocny Przebacz mi, bo ludzie nie mogą Wielu nie zrozumie... strach nocy On jeden zostanie... z trwogą! Czterech aniołów swych zesłałeś Każdego z nich pokonałem Ty jednak przy swoim wytrwałeś Zasłoniłem ich własnym ciałem Lecz oni mnie nie zrozumieli Dla nich to ja właśnie zgrzeszyłem I przebaczenia dać nie chcieli A ja... ja wciąż się tylko bałem' Gdy nadeszły wrogów tysiące całe Ty jeden naprzeciw ich wszystkich stałeś Wiedziałeś, że walczysz tylko o chwałę Nie mogłeś wygrać, a jednak wygrałeś Choć tylko śmierć w nagrodę Ci dali Lecz ją także zwyciężyłeś, uciekłeś Wojnie przylądałeś się z oddali Gdy inni dawno uciekli - zostałeś Dziś także patrzysz tam osamotniony I szukasz... nieskutecznie choć cierpliwie Wypatrujesz gdzieś upadłej korony Bo tylko jej przywdzianie da nadzieje Korona bowiem jest panów dawnych znak Znak władzy, siły, nadzieji, potęgi Na insygniu tym zaś wielki biały ptak Czy wiesz? Jest to orzeł wcale nietęgi A naród jego liczny i rozległy W krainie tej, co się Polską zowie I choć pobty, to nigdy poległy! Jak ty zupełnie! Chociażeś był na dnie Choć wśród sępów upokorzony, nagi... To jednak wciąż żywy, z wielką siłą Na jedno skinienie pod broń! Odwagi Trzeba, a przyszłość stanie się chwilą Gdy chwila minie...spokój tam nastanie Spojrz tam! Cóż to w słońcu się mieni? Czyliż...? Czy aby...? Czy korona nie? W czerwieni, pełna drogich kamieni... Podchodzisz... podnosisz ją... lecz zostawiasz!? Odrzucasz... Spoglądasz i już odchodzisz Ty, który ludziom mówisz, że świat zbawiasz? Czy ty aby za nos nas nie wodzisz? Milcząc cierpliwie czekasz, lecz na cóż to? Chłop tam idzie... upada... podnosi Szalony! Koronę zabiera! Cóż to? Ludzie ciągną! Któż to? Polska! To nasi...
  6. Uciekam - odejść nie mogę, pomóżcie! Uciekam, bo nie wiem,gdzie moje miejsce, Niczym zając goniony przez charty - gdzie? Jak wiatr targam drzewa - i - uciekam; tęsknię. W końcu znajdę swe miejsce lub nie; padnę Wykończony bezustanną pogonią. Jakie me szanse, myślicie, że żadne? Jużem i tak przesycony agonią. Lecz muszę biec, to jest moja nadzieja, Na życie; na śmierć. Kto wie co mnie czeka? Lecz podjąłem próbę, to mi się chwali, Poprzez las pełen nieprzychylnych drwali Wciąż podążam, nie mogę się zatrzymać Nie wiedząc, czy zło będzie się mnie imać. Wiem tylko, że poddać się już nie mogę, Wzbudziłem nadzieję, lecz także trwogę. Pod naciskiem mym mury pękać będą, Pod naciskiem mnie, zwanego włóczęgą. Potęgi drżeć będą u swoich podstaw, Jeżeli żywym uda się mi zostać. Lecz jeżeli umrę, cóż znowu stracę? A jeśli przeżyję, znowu Cię obaczę. Wspomnisz wtedy droga na moje słowa: Moim powrotem epoka jest nowa. Teraz nie ma takiego, co spojrzy Na uciekiniera i mnie nie dojrzy. Wszak takim byłem, a teraz jam W stolicach, jak monarcha, jestem sam. I ty moja droga u mego boku Idziesz, podążasz, dotrzymujesz kroku... Światy zniszczone, setki ich, tysiące. Patrzę i czuję już tylko znużenie, Niczym pustynne piaski, tak gorące, Zwycięstwo przyniosło tylko zmęczenie. Lecz wygrałem - tego mi nie odbiorą, Przeżyłem wrogów, lecz także przyjaciół. Aby pokonać rzeczywistość chorą, Niczym powóz, bez ośki, bez swoich kół, Bezustannie walczyłem, stawiałem czoła By rzeczywistość nie była już chora...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...