Wykuta w gasnącym gwarze ciepłego wieczoru
wąska studnia ciszy, której cembrowina,
żłobiona ceglasto-gotycko-strzeliście,
rośnie, pnie się, wiruje i obłok przecina.
Przecięty, krwawi złoto jak zraniona brzoza
i szkarłatnie. Muszę spuścić czoło,
bo w głowie się kręci. Ptaków czarne krzyżyki
tną ciszę, jaskółcze opisując koło.