Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Apolinary Żelazko

Użytkownicy
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Apolinary Żelazko

  1. a nawet nie wiesz nie wiesz gdzie i komu pisze wiatr na murach czyja sie znalazła komóra skąd spada lis na norę dzięcioła o dafne dafne pędzi przed siebie w zapomnienu nie zna dnia ni adresu lecz goni zaślepiona nienawiścią do ziemniaków które rosną na złość prawom fizyki rosną do dołu i świdruja glebę swymi korzeniami a gleba krzyczy przestańcie przestańcie! umrę umrę! dajcie mi wody wody woda została podana a gleba krzyczy ta woda jest twarda nie napiję się nie napiję daj mi lodu a potem krzynknij nie jedz on jest zaklęty zaklęty ten lód jest pełen gniewu pradawnych głupców którzy robią odwierty w swych przedpokojach pokojach szukając ropy naftowej lecz nie znajdą jej i zginą na pohybel pohyyyybeeeeel *** słuhaaam Cie słuhaaaaaam nadstawiam uszu i nasłuhuję aby poznać Twe objawienia które nie myją nóg i śmierdzi im z uszu mieszkają w rzeszowie i nie wiedzą co to inteligencja są głupi i piszą makaronem na ogniu morze ognia i rozlanej oliwy z oliwek sadzonych podczas podczas podczas przypływu kiedy moc planety ziemia jest olbrzymia i pszesłania oblicze wszechświata wypłynął swą łódką zbudowaną z owczej sierści i miodu pitnego produkowanego przez dzikie pszczoły które latają na paralotniach i kpią z praw natury natury z praaw natuuury a prawa natury krzyczą szanuj nas szanuj nas roju pełen gniewu przejrzyj na oczy póki możesz możesz natura jest wszechmocna i potężna potężna natura rzuca agrestem w najeźdźców a najeźdźcyi giną ich ciała leżą wśród bagien naturaaaaa natuuuuuuraaaaaa zajadają się psychocukrem oglondaja dwie strony medalu po czym wymiotujš a wymioty ich soł strasznei pełne nienawisci sš słodki i kleja sie do scian scian tworzonc pejzarze? tworzonce je i odrzucajac kordony pienkne jak witraze stajš na ma blank i wygłaszaj swe piesni piesni zagłady po kturych ziemia spłonie i zostanie z niej tylko dymiaca kupka orzechuf laaaaaaaasooooooooowyyyyyyyyyych orzechy laskowe sa chytre konspiruja w swych skorupach nad jeziorem Enlamai gdzie styka sie moc jogurtuf tego swiata a jogobela stoi na tronie i krzyczy pokłon moi poddani poddani kłaniaja sie a jogobela biczuje ich duderkula po skurze krzyczy wypuscie swe oblicze i kopnijcie sie w głowy pukiu jeszcze czas puki czas bo trzeba miec czas zeby miec czas tik tak powiedział zegar do uciekajacego zcasu gdzie tak pedzisz czasie zatrzymaj się zatrzymaj się z przytupem TIK TAK! przestań pędzić albowiem onegdaj zgubi cie to i złamiesz obie nogi a potem zaczniesz lewicować i trafish do tybetu! albo do PO hej ty spujrz na oltaz wiecznych zukuw one sol przyszlosciol swiata maja wladze nad malpami i spiewaja w kolo w kolo hej to my rzuki wielkie hej to my posiadmy władze sadzimy szczypiorki zimowa pora zajadamy wcionz rzolendzie a one rosnš i łamia prawa natury rozkazujemy im a nasze słowa soł potenrzne i nie muwia: DOSC! i nie muwia: BEZ LIKU! nie muwioł nie chowajol sie w gazelach muwiš: prrrszalone małpy nie biegaja wcionz po stepach przyniescie nam tecze z nieba z nibea i lodu z chmur krzycza chmur pokazcie nam zielone pastwiska i posmarujcie je miodem miodem miut jest zlotyyy blyszczy w niebo i oswietla chmury swiata i jest strzelisty jak strzała orła o tak o swielta je blaskiem blaskiem pazurow anakondy plywa w rzece po powierzchni jak zielony borsuk buduje swe tamy by zakopac w nich wspomnienia rudych plytek chodikowych wtem widelec sie w nie wbija buduje swe tamy by zakopac w nich wspomnienia genialne bunt sztućcuw wszczyna i faszeruje wzsystkie przyprawa z kurzczaka w cury a cury na to wras z widelcem zostawcie nas i spłoncie nas tosie i łyshkami poteznym stosie z plyt niedorzecznym jak sam papier spiewajacy codzien w nocy hej hej hej zapisz mnie jak toł greee ale dlaczego one to robiš zamyslił sie jez na to kolce powiedzialy bo sie glupcy dziwowali ooo to przez smoki smoki na to spowarznialy i przywdzialy swe krawaty w okularach na bosaka i wzieł kompiel w odchodach swinskich zatanczyly ajrisz dżiga zatnczyły po czym zaczeły słuhac muzyki zaczeły słuhac mandaryny i bawic sie z niš i bawic mandaryna jest pomaranczowa jak kazda gwaizda co swieci w piwnicy ze szczurami grajonc w karty albo szachy drurzynowo tupiac w rury budzoł dzieci w dzieciach sila jest potezna plywajoł w akwariach karpiom dłubionc w dziobach karpie na to roze lone skarzol sie rakom morskim z muszli wykluwaja swe pistolety ktury miotja kule kule a dzieci muszoł chowac sie w piaskowych zamkach a karpie krzycza: niech mnie kule bijš i ich rzyczenie zostaje spełnione zamki dajoł im schronienie do krocset! zakloł maly michal jaki michal? ten co cie w pupe popychal warchol w swym wiatraku mieli słome palołc potem chusteczek stosy dmucha w otwur swego ucha muwiołc ze mu wpadla mucha oo muchy maja zimne stopyy kazda mucha wie to dobze z nieba spada nagle ikar mlaska rzensami jak opentany i zaczyna dmuchac cukrowe balony balony sol jak ksienzyc latajol w platikowych dzbankach ze stomilu olsztyn i pytajoł jestes Fro cie? a fdrost otpowiada jestem jestem tutaj hop hop hop hop zbieram chyrst maby rozpalic nim w zlewie gdyz piecze ciasto z brzoswin i krzakuf krzaki płona na gurze synaj a gura klęczy pod potega mocy ciasta ciasto nie jest krucha nie jest jednak nagle pojawia sie ktory zarzyna trzaskac piorunami krzyczy oddajcie mi moje ciasto a zjem jem zjem je uszami i zaczyna tarzac sie w okruchach tacki okruchy przyklejaja sie do futra jak trociny do mamuta co na grilla jezdza w zabach w zaabaach zaby maja swe podstempy by mamutom ucionć rogi rogi na to uciekaja do krainy niby-niby i z piotrusiem panem jezdza na strusiach gnu goniac swiatlo i kojoty kojoootyyy kojoty buduja z trawy swe siatki by w nie zlapac kokpit swiata stjułardessy na pokladach zajadajoł sie kryształem w kotlach pioroł swe zwierzontka muwioł do nich dzis na obiat soł grzybowe kotlety kotlety rosnoł w lampach goloł sobie wlosy w nosach i zapisuja swe rozmowy na kawalkach lisci bambusa bambusy soł jak argentyna graja w pilke na tramwajach krzyczoł mruwkom ze soł małe i ze maja male peny na to mruwki zwarcholone bioroł w rence widly archaniołuw i sluchajołc piesni gralla ciskajol spinaczami grad pudelek spada z nieba w nich sie chowa karzdy zbir z motylkami w kieszeniach i mikrofonami w zembach piszoł ksiołrzki o melodii nuty majol w swych wlosach ukladajol z nich welony jak zlote rypki zlote rypki soł szaloone szaloone jak kora sosny zbieraja długopisy zdarta przes slepego zajonca w ilosciach hurtowych maja ich setki tysiacy tylko po to aby wyrzucic je przez okno w -przypadkowych przechodniuf krzyknac do nich łapice te dłu gopisy to one własnei soł twarde a przcfhodnie unikjš długopisuf uciekaja w bramy do pit stopuf na zatoczki autobusowe a wtedy na uclie wybiega horda dgłodnych łozek łozka składaja sie i rozkłšdaja rozkładaja i składajš zbiera w ten sposup energie ktura przetwarzaja w mosionc mosionc jest potrzeny to z niego powstaja krsyztały tego swiata ktorym zajadaja sie prezne tchorzofretki oooo tchofretki sa odwazne porywaja sie z grabkami na saturna saturn nic nie morze zrobic biernie sie im przyglada grabki leca z predokscia swiatła by wbic sie na sztorc w pierscieniach saturna a tedn sauron zabiera pierscienie i zaczyna je nosic na swym penisie ooo penis jest wielki jak dziura ozonowa co swa brode w szafie howa karmiołc joł drożdzami zeby rosla w sile lodu a lud na to wielkie nieba! budzołc szerszen wielka horde nadlatuja nat szpitale zeby wyssac wode skranów ta sie howa w pudelkach po zapalkach udajac ze jest niewidzialna jak skala skaly przechadzaja sie w swych kapeluszach po promieniach do wolnosic ważšc w lodufkach hektopaskale kabli zwijajoł je w kwadraty i przypinajoł do korali na glowach nosza chleby w kturych zyjoł krasnolutki one w swych dziuplach robioł rytułały zwijajoł bakłazany w pralkach ich niecne plany bendoł istniec jak wodur w ozonie jak tafla papieru co slizga sie po niej mikołaj niosšc hybrydy do skrzynek pocztowych skrzynki mieszczol w sobie prawde i soł prawdziwe jak tukany trzymajoł w swych brzuchach a prawda zaczyna sciekac po scianach gniazda marchewek złe mrowki prubuja ja załatac robišc okleiny z nadzieji i rozprutej radosci jednak na nic to pradwa wypływa na duł sciany zalewaja cały pokuj istenienia pokuj istneiena zaczyna byuc przepełniany prawda a murwki nie moge nic na to poradzic zaczynaja sie drapac po sowich szkalchetnych głowach myslac i co teras szach mruwek wpada na pomysł jednakl pomysł sie obrusza i oddaje mruwce wyrzucajac ja przes balkon na rozgrzane sierpniowym słonce podwurze gdzie bawia sei dzeci w morderce liliputuw kosza trawniki kosiarkami a kosiarki posluszie wykonuja ich polecenia nie smia sie sprzeciwac potedze swiatuf swiatuf a po pracy wieczorami bawiol sie w rzucanie kamieniami w straznikuw bram wjazdowych do karety szczesliwosci co podaza na swych nogach w otchlan komórkowš gdzie panuja wdzieczne tršbki grajac na organach w kosciele mariackim wymachuja flagami i wolaja to myyyy tomyyy trąpki!!! obrus na to sie obruszyl i ze skoczyl w dul do suszarki zaslonil swymi skrzydłami zlo na swiecie calym nawet dziełcioł na swym koniu zdziwil sie na widok skrzydel i zaczal stukac w ogon konia spinacz spioł sie w swej zazdrosci rozkrzyczany wpadl do studni tam znalazł skarb wszechwielki splacil nim dluk szpaka bo szpak lubiał wciołsz porzyczac na pieniondze grajac w bierki talezami talerze odbieraly dla szpaka fale murz calego globu dajac energie do budowy wierzy' wierza miala powstac w grochu toczac sie jak zycie walca co ugniata w ziemie kraby
×
×
  • Dodaj nową pozycję...