Niejedno w tobie brzmienie - jesteś symfonią
z partytur żagli pod batutą łuny
spod której niby miękki chleb wykrusza gwiazdy Orion
których ja z piasku wyłuskać już nie umiem.
Zresztą i po co? Dwulicowa mozaika przystani - trawa i beton
przedrzeźnia łagodną stronę wybrzeża
gdzie widmo latarni blaszanym okrętom
zarzuca białe pętle powietrza.
Lecz kiedy jak w ręku dziecka gliniany rycerz
zawyje z mułu pożółkłych akwariów
to przyjdziesz
wyprzęgniesz z piersi piracką kotwicę
z wilgotną, rudą darnią
Zatem narysuj krąg, pośrodku warkocz białych spalin
pić będzie niebieskie jak piorun wino.
Gdzie głowę pod topór złoży święty Kain
gdy tylko rzeki dopłyną.
I teraz po prostu zabrzmij, symfonią albo szeptem,
z których się motyle półpancerzem pocą.
Zabrzmij, to będzie ostatnie nieprzytomne requiem
pomiędzy dwoma wargami horyzontów
-Południem i Północą.