Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Raphael

Użytkownicy
  • Postów

    22
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Odpowiedzi opublikowane przez Raphael

  1. tak miło sie czytało....a potem co?.....zwilgnij?! wybacz ale to mnei poraziło, dość negatywnie. Z tymże cofając sie do poprzednich wersów całkiem ładny wierszyk napisałeś :) aha no i jeszcze ta "kolejna" mnie zaciekawiła, a poza tymi dwoma mankametnami- oczywiście tylko według mnie!- to przyjemny wierszyk :)

    Serdecznie pozdrawiam
    Natalia

  2. Wyniosły świat
    Pod podłogą ciemnej nocy
    Okrywa Epifatum mroku
    Drżący strachem i zachwytem
    Chowam głowę w cisze jego
    Zapadam w sen
    Tak ciemny jak księżyc w dzień
    Czas pożegnać światło słońca
    Czas zostawić śmiertelności
    Oto jestem nagi...
    Spójrz na moje Ciało
    Świecące w poranną noc
    Dojrzyj moją krew z mojej krwi
    Zastygłą w aksamicie łez
    Zimno... myśl zimna
    Czuje uderzenie martwego serca
    I ciężar mojego grobowca
    Przez zasłony mego ciała
    Widzę jej głos
    Taki słodki i miękki jak oddech wiatru
    Zaspałem ten dzień
    Przespałem śmierć...

  3. W klejnocie miłości
    Zamykasz mą intymność
    Ozdabiając swe piersi
    Mą nagością
    Ogrzewasz...
    Tulisz...
    Kołysanką zapachu
    Koisz mój sen...
    W bursztynie Twego serca
    Zatapiasz me ciało
    Pocierając usta
    Jeziorem podbrzusza
    Po wargach mych spływa
    Szalona burza
    I czując wnętrza woń
    Następuje zgon...

  4. Przyodziania w płatki róż
    w kręgu cichego szeptu snu
    leży...
    śpi...
    degustuje się
    w mych ramionach...

    Wilgoć wzgórz pali me usta
    roztapiając je blaskiem muśnięć
    łaskocze...
    gryzie...
    od środka wypełniając je
    poranną mgiełką Twych warg...

    Spłukany oddechem uniesienia
    zatapiam swe palce w kwiat ud
    krążę...
    wiruję...
    dotykam aksamitu Twego wnętrza
    oddając swoją jaźń w otchłań niebieskich oczu...

  5. Pierwiastek miłości zrodzony
    w studni marzeń
    dziś odkryłem w sobie
    podświadomie zabijając lęk
    Uwolniony...
    z niewolniczych objęć nicości
    powracam w głębie jawy snu-
    oddając się zakrzepłym powiekom
    martwych oczu...
    Alchemia zrodzona z Twych ust
    onieśmiela dotyk spojrzeń nagich ciał
    okrytych zapachem bzu
    i swawoli jesiennej zorzy
    Krzyk...
    który dżemie we mnie cicho
    budzi się na dźwięk odziany
    w tęczę Twych szeptów porannych
    wprowadzając mnie w stan odrętwienia...
    Niezliczonych pocałunków wanilii
    przyprawionych deszczem
    srebrzystych gwiazd
    pośród samotnych nocy
    brakuje mi ich dziś oraz niebieskich oczu blask...

  6. Pijąc z pucharu Twojej miłości
    degustuje się mocząc swe zimne usta
    w oceanie spokoju...Twego wnętrza...
    Twe słowa są utkane złotymi nićmi
    które szepcząc stają się skarbem mojego świata-
    świata pełnego rozkoszy nagich myśli...
    Pieszczę Twój akt ciała okryty rosą
    która delikatnie opada na nabrzmiałe
    piersi utwardzając je od muśnięc mych ust...
    Twoje dłonie ciepłe i wilgotne
    delikatnie opadają na moje ciało
    uwalniając tym samym ogień ekstazy...
    Zatopiony w Tobie
    pragnę już na zawsze spocząć na dnie
    oceanu Twojego ciała...

  7. Drodzy Panowie i drogie Panie, macie racje wiersz jest słaby jak i jego autor dziękuje za uwagi krytyki mam nadzieje, że ona mnie podbuduje. Co do wiersza nie było moim celem was rozłościć lub w jakiś sposób obrazić od tego jest to forum żebyście mi pomagali i jestem wdzięczny z całego serca za uwagi krytyki. Jeśli ktoś poczuł się tym wierszem urażony bardzo mi przykro i przepraszam.
    Z Pozdrowieniami Raphael

    P.S
    Za niedługo będzie mi dane jechać do Norwegii, więc może wtedy bardziej będę rozumiał wszystko wyraźniej. ;)

  8. Bezdenna otchłań uwalnia pragnienia
    Wytworzone w chorych umysłach
    A myśl zniewala chęć ciągłej destrukcji...
    Ukrywam moje uczucia w pucharze z dłoni
    Aby nie zamoczyły ich już żadne łzy
    Ból napełnia mi serce
    Że zapomniałem co to znaczy miłość
    Teraz nic już z dawnych uczuć nie pozostało
    Droga moja uwieńczona krwistym murem
    Który jest zniesiony z mojego lęku
    Dopiero teraz zrozumiałem
    Że pustka od zawsze wypełniała moje usta
    A słowa straciły znaczenie

  9. W strumieniach nocy okłada mnie deszcz
    Wiatr cicho piasek do oczu mi niesie
    Przemawiam dla Ciebie niczym wieszcz
    Wsłuchany w dzwon co śmierć przyniesie

    Pokochał Cię Sopor co odejść nie daje
    Obwija się wokół niczym wąż swą ofiarę
    Z Twego serca tylko kolec miłosnej trucizny wystaje
    Zakazana nam jest miłość więc przynosi dziś swą karę

    Leżysz gdzieś na końcu świata
    Na ołtarzu w aksamitnej bieli
    Otulona skrzydłami podciętymi przez swego kata
    Tak spisz spokojne jakby Cię do nieba przyjęli

    Widzę tylko nasze sny
    Rozszarpane przez szpony zawiłości
    Odchodzisz w mroku gęstej mgły
    Pośród nagich zwłok połączonych martwym uściskiem naszej miłości...

    Dedykacja dla Anny - Varney

  10. Dogonił mnie grzech martwej wiary
    Którą żyłem i oddawałem jej dary
    Upadła jak sen
    Gdy pojawił się tylko nowy dzień
    Zamroczony światłem słońca
    Tak. Zmarłem w bezkresie ciepłego miesiąca
    O Pani! pani zimnego grobu
    Utul mnie gdy porzucą mnie do rowu
    I gdy będą posypywać ziemią
    Rozkuj mą dusze pokrytą czerwienią...

×
×
  • Dodaj nową pozycję...