Igła zszyła mi usta
Krwawią w zimą noc, gdy jestem sama
Przeszłość pozostawiła znamię, skazę,
Której życie nie jest w stanie zamaskować
Bez intuicji, bez samej siebie
Pytam się kiedy koniec.....
Smutny dzień obudził mnie
Wokół mnie ciemnosć
Wrony skrzeczą
Przepowiadają przyszłość
To, Co w niej ukryte
To niepewność każdej godziny
Swobodna nostalgia, która nie pozwala przestać myśleć
Otacza każdy dzień
Przeplata go ciemnym długim warkoczem
Który wije się jak wąż i wzbudza pożądanie
A zarazem grzech każdej nieprzespanej nocy...
igła zszyła mi usta
krwawią w zimną noc
gdy jestem sama
przeszłość pozostawiła znamię
skazę której życie nie jest w stanie zamaskowac
bez intuicji bez samej siebie
pytam się kiedy koniec
pszyszedłeś jak gość
odtąd nie ma mnie
jesteśmy my
ty i ja
wplątani w wirującą falę uczuć i namiętnośći
odkrywam twoją duszę kawałek po kawałeczku
a ty zapatrzony w lustrzane odbicie
widzisz siebie we mnie
wtopionego w istną ciszę gestów
znaczących tyle co nic
ucieknijmy stąd
zostawmy szal nad brzegiem morza
nie myśląc o jutrze
spójrzmy prawdzie w oczy
rozdzielmy nasze spojrzenia na dwa podróżujące okręty
i bez ustanku szukajmy siebie nawzajem
otulmy się własnymi marzeniami
aby było jak najcieplej
bez zimna i osłody
spójrzmy w przyszłość
wplecioną w rytm tykającego zegara
odmierzającego czas przyszłym pokoleniom
i zarówno nam samym
wplećmy się w nasze dusze
spragnione osłony
przed kimś obcym
stojącym w zaciszu własnej wyobrażni
stańmy nad brzegiem morza
i stąpmy złocistym piaskiem
splatającym nasze ciała
i tak bez ustanku nim nastąpi koniec