Gdy proza życia
za nas pisze opowieść,
trudno nadać znaczenie
mijającym dniom.
Frustracja, znużenie
i płonne nadzieje –
tym chlebem powszednim
łamiemy się we dwoje,
choć czasem łatwiej, niż razem,
jest być obok siebie.
Ty milczysz i słuchasz,
a ja wyśpiewuję
tęsknoty naszej duszy
przedartej na pół,
co obumiera, jak ziarno
w nadziei,
że po ciężkim okresie
wyda dobry plon.