Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Natalia Gasińska

Użytkownicy
  • Postów

    15
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Natalia Gasińska

  1. Dziekuje bardzo serdecznie za wszystkie komentarze :) Bardzo cenne :) Szczerze powiedziawszy zdziwilam sie, ze w ogole sie pojawily... Dziekuje raz jeszcze :)
  2. do Ciebie Mario Magdaleno która bliższa jesteś raju niż pruderia na brodzie Piotra która z kolanem odkrytym stałaś w kurzu i pęczniałaś pod naporem deszczu mówimy jesteśmy sprzedanymi za rozsądną cenę srebrników wepchniętymi do lamusa dla ludzi pogańsko ochrzczone dawniej mamy już nowe i jedno imię dla świata za murem z sercem wlepionym w bramę jak sezam nie znając zaklęcia stoimy i wciąż jeszcze powtarzamy zardzewiałe słowa nadziei trwamy w zaawansowanej nocy z podbitym na fiolet sumieniem Kyrieleison klepiemy bez wiary w wiarę mijamy czekając na cud Kyrieleison brzmi dalej
  3. do Ciebie Mario Magdaleno która bliższa jesteś raju niż pruderia na brodzie Piotra która z kolanem odkrytym stałaś w kurzu i pęczniałaś pod naporem deszczu mówimy jesteśmy sprzedanymi za rozsądną cenę srebrników wepchniętymi do lamusa dla ludzi pogańsko ochrzczone dawniej mamy już nowe i jedno imię dla świata za murem z sercem wlepionym w bramę jak sezam nie znając zaklęcia stoimy i wciąż jeszcze powtarzamy zardzewiałe słowa nadziei trwamy w zaawansowanej nocy z podbitym na fiolet sumieniem Kyrieleison klepiemy bez wiary w wiarę mijamy czekając na cud Kyrieleison brzmi dalej
  4. Ech, byla byla. Tak wkleilam, bo moze ktos nie czytal? Mam sentyment do tego opowiadania :) Przepraszam, ze takie odgrzewane.
  5. Fotografia od zawsze zdobiła ścianę Korytarza. Była tak samo czarno-biała jak wszystko inne dookoła. Lubiła bawić się z szarościami, czasami nawet grała z nimi w dwa ognie. Otaczały ją cienie przedmiotów Bez Nazw, bo pamięć starła je zupełnie jak gumka myszka. Czerń wchłonęła kolory, otuliła je miękką warstwą szarego pyłu. Biel oślepiła i sparaliżowała strachem przed przyszłym. Fotografia spoglądała szklanym okiem antyramy na wszystko i przez kolejne lata utwierdzała się w przekonaniu, że jest wieczna, a na pewno wspanialsza od innych przedmiotów pochodzących z Korytarza. Nie miała serca, jak przystało na prawdziwą, dobrą fotografię. Stanowiła myśl oprawioną i zachowaną. Jednak miała również COŚ, co chowała głęboko w sobie. Wiedziała, że TO nie należy do niej. Ukradła To dawno temu osobie, której czarne oczy patrzyły z jej płaskiej powierzchni daleko poprzez czas. I chociaż była odważną fotografią, obawiała się tylko jednego… Bała się, że COŚ zostanie jej odebrane, a wtedy straci swoją chwałę i odejdzie razem z innymi przedmiotami do Półmroku Korytarza, krainy z której – o czym dobrze wiedziała się nie powraca. Każdy swój dzień fotografia rozpoczynała modlitwą do Najwyższej Istoty. Co prawda, nie wiedziała, czy taka istnieje, ale słyszała, jak rozmawiali o niej Ludzie. Przez wszystkie lata trwania w Korytarzu nauczyła się, że Ludzie nie mówią o czymś, jeżeli nie znajdują ku temu powodu. „Ludzie zawsze mają rację” – myślała fotografia, a że była najprawdziwszą fotografią starej daty, uznała modlitwę za coś nader stosownego. Modlitwa fotografii była bardzo prosta. W gruncie rzeczy była fragmentem usłyszanej przez nią rozmowy telefonicznej: „Tak, tak. Proszę. Nie, nie przychodź!”. I tak mijały godziny, dni, miesiące… Pająk – jedyny przyjaciel fotografii – postanowił się wynieść. Uważał, że zdziwaczała na stare lata. Kiedyś jeszcze mógł posłuchać różnych myśli, które rodziły się w jej czarno-białym jestestwie. Jednak teraz… Teraz po prostu nie mógł znieść tej przeklętej modlitwy! Zostawił po sobie tylko fragment swojej pajęczyny. Fotografia otarła nią po cichu zajączki łez na ścianie, po czym zamknęła się w sobie. Pewnego dnia w godzinie zwanej przedświtem, kiedy cienka niebieska linia między jawą a snem jest prawie niezauważalna, do Korytarza zakradł się chłodny powiew powietrza. Fotografia od razu się obudziła. Miała swoje lata i nie znosiła ekstrawagancji młodego pokolenia. Gdy już prawie otworzyła swoją myśl, by wygłosić przemówienie pt. „Zachowanie dzisiejszej młodzieży jest…”, powiew zaczął echem odbijać słowa Ludzi. „Ona idzie… idzie…” – fotografia zamarła. „Ona przyjdzie…TUTAJ!” – wydawało jej się, że czarne oczy spoglądające z jej powierzchni jakby się zmrużyły. „Ona…ONA” – tylko to fotografia była zdolna sobie przypomnieć rano. Jakby te trzy litery zostały wyryte ogniem na szklanej powierzchni jej antyramy. „Byłam dobra… nie byłam złośliwa… i przecież się modliłam. A teraz przyjdzie Ona i zabierze mi… co? Właśnie wszystko!” – myślała rozgorączkowana. Fotografia już nigdy później nie była taka sama. Zaczęły dręczyć ją wizje. Często zdawało jej się, że słyszy kroki, że coś miga w głębi Korytarza, a zaraz potem rozpływa się w powietrzu, znika. Zupełnie jakby chciało ją zmylić, odwrócić uwagę. „Przejrzę ich całą gierkę! Nie dam się. Tak łatwo mnie nie zniszczą!” – krzyczała w swojej myśli. Po jakimś czasie pozostałe przedmioty z Korytarza zaczęły się jej obawiać, a właściwie jej obłędu odbitego w przyciemniałym szkle. I znowu mijały godziny, dni, miesiące… A obłęd postępował. Choroba sparaliżowała jej kiedyś wolną myśl. Nikt nie potrafił zrozumieć fotografii, a może…. Może właściwie nikt nie chciał. Modlitwa jej pomagała, była jedyną formą ucieczki. I chociaż ona sama już dawno przestała wierzyć w jej skuteczność, Najwyższa Istota nigdy nie zapomniała o tych paru słowach, może dlatego, że naprawdę istniała, a może po prostu spodobała jej się fotografia. Istota w swej wyższości i wspaniałości postanowiła ofiarować fotografii coś niezwykłego. W jej zamierzeniu miało być to coś, co nareszcie zmieniłoby jej trwanie w Korytarzu. A zdarzyło się w tym czasie, że Ludzie postanowili opuścić Dom, a tym samym Korytarz. Nie był im dłużej potrzebny. Mieli zamieszkać w mieście. Fotografia spokojnie obserwowała, jak kolejne przedmioty opuszczały na zawsze tę część Domu. Widziała też bardzo dokładnie wypadek. Stwór w śmiesznym pomarańczowym kombinezonie zmierzył się z kredensem. Przegrał oczywiście, przecież kredens był najdoskonalszym siłaczem pod słońcem. Stwór uderzył z całej siły plecami o ścianę, nie wytrzymał naporu starego dębowego drewna. Była tylko jedna ofiara, a fotografia zrozumiała to dopiero wtedy, kiedy czyjeś białe dłonie podniosły ją z ziemi. Zapamiętała tylko cztery rzeczy: czarne oczy, które tak dobrze znała, miękkość swetra i uścisk dłoni oraz ciepło płomieni… … a że była najprawdziwszą fotografią starej daty, płonęła najprawdziwszym jasnym płomieniem. Płonęła długo i nareszcie poczuła najprawdziwszą w świecie ulgę.
  6. Dziekuje za komentarz. Ale tytul nie ma byc swiadectwem melicznosci tego wiersza. Bo wiersz jest arytmiczny. Rymy sa. Urodzily sie. Trudno. Jeszcze raz dziekuje. Z powazaniem N.G.
  7. i ja z gory pisze ze te rymy to tak niechcacy. naprawde...
  8. Jestem O’Beton - jurny starzec z rozwodnionym spojrzeniem chodnika. Każdego dnia mnie spotykasz. Jestem stary, a mimo to Ty na mnie plujesz. Jestem twardy, a to Cię denerwuje i każesz całować mi swój but. Ale ja jestem trwały, trwalszy od Ciebie. Ty umrzesz, a ja będę Cię odprowadzał do piachu. Ty znikniesz, a ja zapisze w sobie Twoje kroki. Bo ja jestem O’Beton. A Ty? Ty jesteś ‘człowiek’. wiersz przeniesiono do działu dla początkujących poetów (dział P) MODERATOR
  9. Marcholt ma wielkie oczy, w gruncie rzeczy jest... no jest Marcholtem. Ale te panny cnotliwe to ja sobie wypraszam, a tym bardziej wdowy, bo niestety |aBoba zostaje... mus to mus. Rodziny si nie wybiera... wybierz pickera... Z powa|aniem N.
  10. a myslalam, ze dostane troche krytyki... no mowi sie trudno.
  11. Zabiłam robala. Mea maxima culpa! w samo południe pod zwisającą lampą po trzeciej zdrowaście przestał się ruszać po czwartej tysiące kropel spuszczanej wody zagrały preludium nikt nie widział nikt nie wie Cyt! iskierka zgasła
  12. Bez-tęsknota w pomyśle sakralizacji myśli w porannej modlitwie pijaka na dworcu pod mostem w stercie śmieci w świętej relikwii boga z ekstazą we krwi rozszerzoną źrenicą patrzącego na ruchome granice h i s t o r i i Bez-nadzieja jak argumentowany milczeniem monolog dwóch ciał uzależnionych mową-trawą szumiącą ponad niebem piekła ziemi i jeszcze d a l e j Bez-duszka uwielbianej Ojczyzny -bez znaczenia gdzie czarny kot przebaczy że drogę ktoś mu przebiegł a grusza zapłacze jak wierzba bez bocianiego g n i a z d a D o m z napisem na murze "Byliśmy tu - L u d z i e"
  13. czarne łzy przeorały Ci twarz jesteś stoisz sama przytulasz wychudłymi ramionami żal echem odbite kroki rozmowy śmiech jesteś idziesz sama obejmujesz wpół swój gniew i było dwanaście mgnień zapachu dziś tylko swąd upływających lat i skóra jak jedwab w reflektorze młodości teraz pożółkły policzek na zmatowiałym zdjęciu i były biodra oblepione obietnicą perwersja na wysokich obcasach dziś tylko troską zgarbione plecy beznadzieja w miękkich pantoflach i był O N czarodziej gawędziarz nazwałaś go SYNEM teraz tylko pustką napęczniałe mieszkanie kroczysz na paluszkach gdy gaśnie milionowe miasto nie widzisz nie słyszysz płyniesz w innym wymiarze cichociemna matko cierpiąca
  14. autorka wie, chociaz jest ochrzczona ateistka. zastnawiam sie nad tym jak Obywatel to przesunal.. dobrze brzmi :) dziekuje :)
  15. Cisza stulona w płatkach Twoich palców usnęła na chwilę zmęczona zmartwieniem Twoich oczu osunęła się w monotonię wieczornego Alleluja!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...