Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

albert pfaffenhausen

Użytkownicy
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez albert pfaffenhausen

  1. w sobotę rano Krzątał się po ogródku Wyrywał chwasty rosnące między malinami Przycinał drzewa i krzewy Stare nie owocujące gałęzie układał w stos i palił Mógł to robić godzinami Rozmawiał z całym ogrodem Patrz i ucz się-mówił do mnie Jak mnie zabraknie tą specyficzną formę dialogu przejmiesz Ty Siedzę teraz w tym miejscu Jedyne co mogę to palić Palę więc papierosa za papierosem Tak jak On nie umiem Po jednej z takich sobót strasznie się zmęczył Zabrał ze sobą swoje narzędzia I przeniósł się do Obiecanego Ogrodu Tylko czym się tam zajmuje? Nie wiem?
  2. to miasto Warszawa szesnastego listopada tego roku pozbawione jest ciepłej karmelowej niedzieli. Jeśli Cię kiedykolwiek spotkam to wiedz. odejdź ode mnie po cichu...nawet w tej chwili umarła jesień krzyczy...nie dzwoń...nie pisz...nie czekaj...sam to sobie wymyśliłem...tą podróż do Twoich bioder...tak daleko... w nicość...nie moje i nie Twoje palce...nie ta wilgoć i nie ten jęk...pewnie będę Cię szukać i wypatrywać na ulicach miasta...ale Ty nie przychodź...nie chcij...opowiem o świecie co się narodził...i wydał owoc...trzeciej osoby...”ten świat jest komedią dla tych, co myślą a tragedią dla tych, co czują” jaka wspaniała niedziela...jestem i piszę...właściwie to dlatego jestem, że piszę a nie odwrotnie...ile razy mnie pyta-Kochasz mnie?...nawet nie udaję...kłamię...nie zaprzeczam...Tobie przyznaję się do winy...bo winny jestem wobec Ciebie...bardziej niż Ty wobec mnie...nie znam takich słów...choć wiem jak brzmieć powinny...widzisz mnie...schylam się pod Twoimi udami...zatapiam się w cieple...a oprócz tego podpisuję się na cudzych kartkach...obcy już jestem
×
×
  • Dodaj nową pozycję...