Wiesz,
byłam dzisiaj w parku.
W "naszym" parku.
Chyba przypadkiem jakoś,
tam się znalazłam.
Przypadkiem
poszłam na huśtawkę.
(Ty wiesz, że uwielbiam się huśtać)
Raz do góry,
żeby za raz na dół.
Popatrzyłam na oświetlone uliczki.
Widziałam nas.
Spacerowaliśmy,
Śmiejąc się głośno,
Usiedliśmy na ławce.
Na "naszej" ławce.
Stwierdziłam,
że wyglądaliśmy jak zakochani.
Widziałam nasze maślane oczy,
Widziałam też błądzenie rąk.
I serce moje
gorące od miłości.
(Widziałam po prostu nas?)
Zobaczyłam,
jak motyl usiadł mi na ustach.
Jak pieścił je swymi skrzydełkami.
Zobaczyłam bluszcz,
oplótł mnie delikatnie,
kołysał się wokół mych ramion.
(Widziałeś?...)
Nagle gałęzie drzewa nad nami,
Zaczęły głaskać mnie po włosach,
Bluszcz nadal wił się
wokół mego ciała,
Moje usta uległy
pieszczotliwemu gilgotaniu skrzydełek.
Wszystko jak z bajki…
Siedząc na tej huśtawce,
Uświadomiłam sobie,
Że życie liczy się tylko wtedy,
Gdy kochasz.
Kiedy naprawdę żyjesz…