Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Dorota Gradowska

Użytkownicy
  • Postów

    20
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Dorota Gradowska

  1. Od pewnego czasu wciąż spotykał tego mężczyznę. Widywał go w różnych miejscach i o różnych porach. W tramwaju. W parku na ławce. W przejściu podziemnym. Skoro świt, w południe, wieczorem, a nawet późną nocą. Mężczyzna niezależnie od pogody, zawsze miał na sobie szary prochowiec. I kapelusz. Bardzo zniszczony stary kapelusz, który z pewnością już zapomniał o dawnych dobrych czasach. I zawsze w prawej ręce trzymał złożony parasol. A pod pachą ściskał szarą teczkę. Z naderwaną rączką. Patrzył uważnie pod nogi. Nigdy nie podnosił wzroku na przechodniów. Szedł zmęczonym ciężkim krokiem. Nigdzie się nie spieszył. Jakby nikt na niego nie czekał. Nie był już młody. Ale nie był też całkiem stary. Właściwie trudno było określić dokładnie jego wiek. Teczka wskazywała na to, że gdzieś pracuje. Spod kapelusza wymykały się lekko szpakowate i dość przerzedzone włosy. Był nieogolony i smutny. Któregoś dnia - to był jeden z tych ciepłych majowych dni - w samo południe, zatrzymał się na chwilę przed jedną ze sklepowych witryn. Zainteresował go pewien przedmiot na wystawie. Nie. Nie pomyślał o tym, żeby coś kupić. Tak tylko, chciał sobie popatrzeć. I wtedy ujrzał w szybie człowieka w prochowcu i kapeluszu, z parasolem i teczką z naderwaną rączką. Stał tuż koło niego. Pewnie zainteresowała go ta sama wystawa. Ukłonił mu się. A on idealnie powtórzył jego gest.
  2. :-D no tak, pozostaje mi tylko autowestchnąć: jak nie potrafisz, nie pchaj się na afisz, bo komentarz lepszy od tekstu, regards :-)
  3. chyba masz rację, dziękuję bardzo :-) [sub]Tekst był edytowany przez Dorota Gradowska dnia 12-07-2004 01:49.[/sub]
  4. dziękuję bardzo, poprawię
  5. ludzie z automatu kręcą się spiralnie wokół własnej osi Włochom gratulujemy lodów al dente
  6. dwuwymiar kresek palcami roztarty rozmywa kontury trzy kolory - szarość ciasno trzepoczą myśli w sieci rozpiętej od ściany do ściany sufit opada łagodnie ciemno powietrze się kończy [sub]Tekst był edytowany przez Dorota Gradowska dnia 10-07-2004 15:38.[/sub]
  7. zapytałeś księdza jak wygląda Pan Bóg postawili cię do kąta zapytałeś dlaczego Bóg pracował sześć dni a ludzie muszą całe życie dostałeś uwagę powiedziałeś że chcesz być Bogiem bo on nie chodzi do szkoły wezwali mnie do dyrektora mamo, czy ja jestem zły ksiądz tak mówi pewnie Bóg mu kazał dlaczego Bóg mnie nie kocha
  8. my wy oni kto mądry kto szalony waga szale dwie rów-no-wa-ga? myśli uczynki chore zdrowe czy są inne gdzie przecieka rozsądek kap kap jaka waga rów-no-wa-ga czy nie
  9. absurdem myśli wyniesiona w przestrzeń nienasycona wiecznie głodna pochłania światy dawno umarłe po których został tylko blask
  10. zupełnie niepotrzebnie, ale dziękuję ;-) Twój komentarz, Marku, ten pierwszy, nie dotyczył wiersza, tylko spekulował na temat mojej osoby, dlatego pozwoliłam sobie na żartobliwą odpowiedź, ale może mam dziwne poczucie humoru, jeśli poczułeś się zdegustowany, najmocniej przepraszam [sub]Tekst był edytowany przez Dorota Gradowska dnia 24-06-2004 21:39.[/sub]
  11. zmieniam bieg jak długo można siedzieć nieruchomo asfaltowy taśmociąg przewija się pod kołami światła drążą w mroku tunel rozrzucając ciemność na boki do tyłu przez ściany przemknął zając a może to był pies przewijam taśmę jeszcze raz, Louis there must be a way już niedaleko jeszcze kilka kilometrów do świtu [sub]Tekst był edytowany przez Dorota Gradowska dnia 12-07-2004 01:56.[/sub]
  12. Różnica Młody ma chrapkę na babkę, stary ma babkę i chrapkę. Do Niedostępnej Nie mów: "Nie" póki ktoś chce. Morze może Falami pieszczę każde dziewczę. Do Mężczyzny Prawdziwa cnota krytyk się nie boi lecz się poddaje, gdy przy niej stoisz. Ofiarna Nic nie miała oprócz ciała a i to oddała. Dziwne Tak mnie to pytanie gryzie: czemu krzywa wieża w Pizie. [sub]Tekst był edytowany przez Dorota Gradowska dnia 07-07-2004 19:06.[/sub]
  13. sofiści w walonkach ferują wyroki szyderczo patrząc na hekatombę złudzeń troskliwie pielęgnują swoje ego chore na ischias niebo przegląda się w rzece beznamiętnie a dmuchawce wciąż boją się wiatru
  14. w jednej ręce niosłeś przypadek w drugiej - konieczność powiedziałeś: wybierz homo homini deus góry patrzyły kamiennymi twarzami na tych co wbijali noże w plecy homo homini lupus suma rozstań i powrotów a może różnica na kogo wypadnie na tego homo homini deus homo homini lupus homo homini homo [sub]Tekst był edytowany przez Dorota Gradowska dnia 12-07-2004 01:44.[/sub]
  15. Pani Swietłano, polecam wiersz Norwida "Moja piosnka II", może wtedy się wyjaśni.
  16. Witam i bardzo dziękuję wszystkim za komentarze, zawsze cenne. Pozdrawiam
  17. Drogi Marku, nie pamiętam już gdzie byłam (możliwe, że byłam kompletnie pijana ;-), wszystko wirowało złoto-purpurowo a za oknem było całkiem czarno, a może to był sen? Nie wiem też dokładnie gdzie był ten cały peel, jak zwykle ukrywał się przede mną, ale zdaje się, że najpierw zmieszał się z tłumem, a potem poleciał straszyć inne portale poetyckie ;-) pozdrawiam :-)
  18. w wielkim domu dzisiaj bal tańczy wkoło mnóstwo par błyszczą złotem i purpurą suknie pań blask rzucają kandelabry ten co tańczy z tamtą rudą ma kochanki trzy i żonę a ten drugi zaraz obok co ma brodę to plajtował już trzy razy blask rzucają kandelabry to podobno jest kochanka tego z wąsem co pod oknem ta co tańczy z tamtym łysym jego żona to uciekła z takim jednym blask rzucają kandelabry tańczy wkoło mnóstwo par błyszczą złotem i purpurą suknie pań a za oknem bieda z nędzą szczerzą oczy blask rzucają kandelabry [sub]Tekst był edytowany przez Dorota gradowska dnia 21-06-2004 17:32.[/sub]
  19. (świadczenia rodzinne nieczynne) nie tęsknię wcale do kraju tego, gdzie zwykłą jest rzeczą zabierać wszystko tym, co nic nie mają do kraju tego, gdzie kruszynę chleba z ust dziecka wyrywają dranie (wybacz, Panie Cyprianie) dziwny to kraj tu dziecku, gdy na świat przychodzi mówią: za to, żeś tutaj się narodził pójdź, dziecię, ja cię głodzić każę taki raj
  20. widziałem jak nadchodzą szarzy jak własne cienie szarością przygarbieni nikt nie wie skąd przybyli z nikim nie rozmawiali bez słowa poszli dalej w pył drogi zapatrzeni oczami bez wyrazu na spopielałych twarzach widziałem jak odchodzą bez wspomnień, bez bagażu ludzie odarci z marzeń
×
×
  • Dodaj nową pozycję...