Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

marietta

Użytkownicy
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez marietta

  1. wziąłeś ję do ręki... zacząłeś wnikliwie czytac. Codziennie otwierając kolejną kartkę... Pozwoliłeś, by zaczęły miec istotne znaczenie w Twoim życiu Otwarłeś swoją księgę uczuc. Chciałeś, by ich treści mogły razem tańczyc w dzwiekach subtelnej muzyki wydobywającej sie z wprost z serca pianina... by zawsze czuły swoją obecnośc, mimo iz dzieliły je tysiace kilometrow, jednak zawsze były nierozłączne. Cieszyły sie i radowały, bo odnalazły swoje odbicie... Nagle z pianina zaczeły wydobywac sie fałszywe dzwieki... emocje zaczęły gubic sie w tańcu choc nie chciały przestawac. próbowały wyłapac nowy rytm i dalej kontynuowac cudowny taniec, ale jego uczucia tak nagle zniknęły. Pękły jak bańka mydlana nie pozostawiając po sobie śladu. W powietrzu zaczęła unosic sie wątpliwośc. strony z trescia jej uczuc zostały podarte niczym stara gazeta, jednk nikomu nie był znany powód nagłego odejścia... Nie mogła się z tym pogodzic. Pozbierała strzępy, które pozostały i próbowała je poskładac... Okazało się to trudną próbą kolejnej wiary w samą siebie. Ukrywa rany niewytłumaczonego porzucenia jej uczuc, ale te bedą trwac nieskończenie i nie odejda nigdy. Beda towarzyszyc jej duszy w kazdym następnym wcieleniu, a ciało nie bedzie znało ich przyczyny... trwaj sentymentalna Louis Louis...
  2. nasza dusza to skomplikowany element swiata, jego nieodlaczna czesc... jest nieskonczona, bedzie trwac wiecznie, ale gdy trwa w jakims okresie swojej egzysencji jako uosobienie czy jest szczesliwa...? szczescie, to pojecie wzgledne. nie ma na nia definicji. jednak jej podstawowym wrogiem jest samotnosc. a ta z kolei mozna wybrac i pozorowac szczescie, lub mozna byc na nia skazanym i okazywac to oplakujac swoj los. lekarstwem na te przypadlosci, sa : nadzieja i marzenia, by moc upozorowac chwilowe zadowolenie...
  3. zamknelam oczy... widze go, ale nie jestem do konca pewna bycmoze to zwykle zludzenie... kiedys budzil we mnie ogromne emocje, patrzylam na niego, i wiedzialam.... teraz jest nikim, zgubila go jego duma. probowal byc nadczlowiekiem, udawalo mu sie do pewnego momentu... do momentu kiedy przestal byc soba... udawal, ale zagubil sie w gaszczu wlasnych mysli... blaga by wymazac go z pamieci, chce zniknac niezauwazenie...
  4. Kiedy czytam te slowa, chce brnac dalej w "ten swiat"...marzyc...snic. Zamyka oczy...idze craz dalej, dalej i dalej, nigdy nie jest jednak tak daleko, by nie mogla pojsc jeszcze blizej tego, co jest gdzies tam...co daje jej ukojenie i radosc. Jest blisko granicy do swiata doskonalego, tylko tam osiagna to czego brakuje jej do szczescia... zapomina o realiach... Pokochale te chwile w ktorych moze zaistniec w swoim wyimaginowanym swiecie... Otula sie szalem udzierganym ze wspomnien i marzen, jest juz tak daleko, ze dotyka szczytu swoich marzen, gubiac po drodze setki niepowodzen. Nie ma juz wyrzutow sumienia. Ciagle brnie jednak dalej i dalej...marzy, zupelnie zatracajac rozum. dzwieki pianina i skrzypeic delikatnie prowadza ja wsrod cudownych lak, na ktorych sie teraz znajduje... taka lekka i wyzwolona tanczy boso w czerwonej sukience powiewajacej na wietrze, pod golym niebem wsrod zieleni i kwiatow...descz obmywa jej radosna, usmiechnieta twarz zwrocona ku sloncu, rozklada rece biegnac przed siebie delikatnie dotykana przez przyjemny wietrzyk, ciagle prowadzona cudowna muzyka, ktora slyszy...po zarumienionych policzkach splywaja jejsmutki, ale jest szczesliwa... czuje sie wyzwolona niczym ptak wypuszczony z klatki, polykajac bez umiaru ta wolnosc ktora gasi pragnienie... Nerwowo otwiera oczy, juz jest daleko... cudowny swiat zamknal przed nia bramy, zostala bezkarnie wyrzucona do rzeczywistosci... pamieta tylko glosny dzwiek tluczonego szkla... To kot niezdarnie skaczac na okno tracil wazon, ktory upadajac przerwal jej wizyte w raju... Teraz siada w fotelu, a lzy, ktore splywaly jej po policzkach zamieniaja sie w potwory wyrwane niczym z najstraszniejszego horroru, lecz nie pozbywa sie teraz smutkow, jej dusza jest ciezka, nie pozwala podniesc sie z fotela, a potwry nieustannie ja pozeraja... placze... placze... placze... zmaga sie sama ze soba i swoimi myslami...nie potrafi odnalezc wyjscia z labiryntu, w ktory wkrczyla stajac sie dorosla...nadal placze...ale czuje, ze jej dusza staje sie coraz lzejsza... a potwory sa juz jedynie malymi mroweczkami... Teraz wie, ze popelnila blad- nigdy wczesniej nie plakala...Bala sie lez... nie potrafila wyrazic swoich uczuc...Nie wiedziala co to marzenia. Ale taka byla kiedys. Dzis placzac codziennie, i marzac godzinami i patrzac w niebo wie, co stracila. Ale nie zaluje. Taka jej zasada...dzis stawia czola wszystim przeciwnosciom losu, ktore nieustannie przemykaja jej przez palce, niczym woda... Patrzy... na platkach roz widzi krople rosy. Usmiecha sie... bo teraz moze dostrzec w niej cale piekno, ktore jest notorycznie ignorowane... ale nadal nie porzucila marzen- to jej jedyny narkotyk, bez ktorego traci wiare w sens dalszej egzystencji...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...