Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Monika_Tomczyk

Użytkownicy
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Monika_Tomczyk

  1. Nieposłuszna myśl bezmyślnie sunie ku niebios bram. Naiwnie wierzy niewiernym emocjom. Boleśnie odczuje bezbolesne fizyczne rozczarowanie. Bezduszne ciała nie oszukają tej duszy. Bezrozumne uczucia zmiażdżone zostaną racjonalnym rozumem. Nieprawdziwe słowa zastąpi odwieczna prawda świata. Nieprzypadkowo bowiem ludzkim losem rządzi przypadek.
  2. Nie wiem dlaczego Nie wiem, kiedy otarłeś tę łzę Która po policzku przetoczyła się Jak ciężki głaz A potem zniknęła bez śladu W otchłani pamięci I tylko czasem, gdy spojrzę na Twą twarz Nieobecny wzrok To przez głowę przechodzi mi myśl O słonej kropli Która poróżniła nas
  3. Zegar wybija kolejną godzinę Wskazówka bezlitośnie przesuwa się w stronę piekła Już nie ma szansy odwrotu Gaśnie gwiazda za gwiazdą Księżyc w półmroku znika za horyzontem Już nigdy nie doznasz spokojnego snu Ptaki po nocy rozpostarły czarne skrzydła Wrona daje znak, że bezsenność to kara za zło Milczący świat już nigdy milczeć nie będzie Serce nie zabije, choćbyś chciał bo zabiłeś je sam.
  4. Fałszywa nuta prawdy zawisał nad nami. Z ołowianych chmur deszcz nienawiści spadł. Milczący anioł strącony na ziemię zasadził Ziarno kłamstwa. Pod rajskim drzewem uwił swe gniazdo wąż kpiarz. Owoc poznania goryczą dla serca okazał się. Smak rozpłynął się w pustce oceanu. Zapach ulotnił wśród wiosennej zieleni traw. Uczucie zgasło, jak gwiazda, której zabrakło miłości. Jak świeczka, której do życia powietrza brak.
  5. Kurtyna w górę! Zacząć już czas! Sala pełna owacji i braw. Piękne panie w eleganckich sukniach. Dostojni panowie w wyjściowych strojach. Rozmowy milkną. Światła gasną. Pierwsze dźwięki dochodzą ze sceny. Pierwsi bohaterowie zabierają głos. Akcja się kręci, kołuje i miesza. On próbuje coś jej tłumaczyć. Ona wychodzi. On biegnie za nią, lecz już za późno. Kurtyna opadła! Koniec owacji i braw. I Tylko na widowni ich brak.
  6. Zatrzęsła się ziemia. Nikt nie pukał do drzwi. Żadnego ogłoszenia. Tylko ten dziwny huk. Niespodziewany gest. Tysiące cierpiących. Popłoch i zamęt. Krzyk i lament. Stop! Cisza!. Klatka wstecz! To dzień Apokalipsy! Ostatni taki. Zamienił wszystko w nic. Bez zbędnych pytań i słów. Stop! Cisza! Stój, bo strzelam!
  7. Na początku była chuć. A obok niej - MY. JA- nieśmiało spoglądająca w niebo i TY- bezwstydnie zapatrzony gdzieś w dal. Staliśmy na przeciw niej, Nieskażeni materią, Nieskalani od początku złem i Wyłonił się z chuci świat. Świat klęski, rozpaczy i łez. A MY obok niego. Wsłuchani w rytm własnych serc. Obojętni na ten świat. Skupieni na duchu. Duchu naszej wspólnej przyszłości.
  8. Siedzisz przy oknie w deszczowy dzień. Ukrywając w dłoniach twarz, Zapomnieć pragniesz. Znów szczęście, jak bańka mydlana Wymknęło się, wzbiło wyżej i Ot, tak pękło. Z tysiąca kawałków Nie poskładasz już marzeń, Które odeszły. Nie dogonisz tych chwil, Które przeminęły. Jesienny wicher Zdmuchnął płomień miłości. Tak szczery i niewinny. I Tylko osmolony ogarek pozostanie, By w ten deszczowy dzień przypomniał Ci o blasku słońca, które nagle zniknęło Wśród mknących chmur…
×
×
  • Dodaj nową pozycję...