Nie stąpię ni kroku, bo cudna harmonia
Panuje tu wokół, tych dźwięków symfonia.
Wsłuchany w tę ciszę, błogością uśpiony
Przepłynę w powietrzu, twym głosem wodzony.
Nie zbliżę się wiele, bo lepiej w oddali
Jest usiąść i spojrzeć, na słońce co pali.
Ten wybuch wulkanu, ta lawa gorąca
To ciepło bijące wprost z mojego słońca.
Lecz słowa nie powiem! Bo cóż mogą one?
Gdy oczy me stale są w ciebie wpatrzone?
Godzina w godzinę, minuta w minutę
Odprawia me serce miłosną pokutę.
Raz zerknę na różę, jakże biedna ona,
Pobladła z zachwytu, choć była czerwona.
Co wokół urocze, nijak bowiem może
Spojrzeć na Twe piękno, w złocistym kolorze.
Tak z boku, niepewnie, w tajemnym sekrecie
Ostanę się wierny tej jednej kobiecie.
I serce pogrążę w odwiecznym marzeniu:
Bić mocno lecz tylko w jej światła strumieniu.