Tafla, skręcone, wyuzdane łzy na tułaczej twarzy 
Kocham namiętny strach i odgłosy mroźnej mgły 
Zabierzcie mnie lasy, zabierzcie mnie noce, przez poświatę witraży 
Poszarpanych kaplic....zsabijcie wszechswiaty, czas jest zły 
Spętane słońca, wysuszone dzieci bruku, destrukcja 
Niepewność żalu dawkowanego slodko przez jej ramiona 
Upiorne ciepło grzechu, nieludzka podła dedukcja