Gdy słońce znika w dzień wiosenny wieczorem
Bardzo się boje że coś straciłem
Anioł mój stróż przestał być potworem
Gdzie moja milość ? Nic nie przeżyłem
Czego ja pragne od jutrzejszego poranka
skoro dzisiejszy był pusty i smutny
Dziś nie kieliszek, dzisiaj już szklanka
Z herbatą spokojny, z wódka byłem butny
Pieniądze i Ojciec, jedzenie i Matka
Złe skojażenia, źle się ze mną dzieje
Kiedyś kochała mnie przecież sąsiadka
ale zabrałem jej nawet nadzieję
Znów zadzwoniłem do tej głupiej jędzy
Znów nie odebrała, pewnie się cieszyła
Z nią wspólne życie przeżyć mógłbym w nędzy
ale z kimś innym się dzisiaj piepszyła
Emocjonalnie dłużej nie wytrzymam tego
Chciałbym znormalnieć, zacząć żyć od nowa
Wciąż nie wiem kto, kiedy, jak i dlaczego?
Sprawił że dziś w strasznym stanie moja głowa
Próbować próbować, próbować zaczynać
Od nowa, od nowa moralna odnowa
Pod krzyżem upadać i kark swój uginać
i pisac, znów pisać, wciąż pisać te słowa