Pośród ruin przechadza się filozof.
Wolnym krokiem toczy wielkie głazy,
aby zbudować kamienny ogród,
w którym mógłby schować się przed barbarzyńcami
Ostrogoci smutno mu się przypatrują,
Córka księcia z uśmiechem prosi o rozmowę,
Uczony z pogardą odmawia,
Zdziwiony własną niechęcią.
Ostatni mędrzec ostrożnie układa kamienie,
Mur prawie gotowy. Teraz, w spokoju,
Będzie oddawał się rozmyślaniom
Nad naturą wszechrzeczy.
Żyjąc w innym, wyższym wymiarze,
Spacerując po krainie idei,
Ten zlękniony chłopiec nawet nie spostrzegł,
Kiedy przyszła zima.
Przemierza niespokojnie połacie lodu,
Szuka schronienia przed śniegiem.
Marząc o ciepłym posiłku,
Nie zauważa, że depcze ostatnie kwiaty.
Zostało mu już niewiele czasu,
Lodowate powietrze dokucza niemiłosiernie.
Filozof staje się coraz bardziej nerwowy,
Widać pierwsze oznaki obłędu.
W panice niszczy swoje wielkie dzieła,
Które miały mu zapewnić nieśmiertelność
Oraz dać złudną nadzieję, że jego życie
Jest jakościowo lepsze i pełne sensu.
Pod wpływem przejmującego mrozu,
Mędrzec ujrzał nagle wszystko bardzo wyraźnie,
I padł niczym kukła na twardy śnieg.
Zamarzł marząc o kimś bliskim, kogo w porę nie spotkał.