Chęć ucieczki to za mało,
Jeszcze trzeba chcieć zostawić wszystko to, co dudni i wrzeszczy,
Co trzyma cię w swych szponach
I nie chce wypuścić
Nienawidzisz tego przywiązania,
Właściwie to ono trzyma Cię przy życiu,
Trzyma Cie na linie, którą
Każdy kolejny człowiek potrząśnie,
Zachwieje
Tak bardzo pragniesz końca,
Żeby tylko nie myśleć,
Nie czuć bólu, bo każdy z kolei
Wkłada tak głęboko w ranę
Palec, że krzyczysz, prosisz,
By skończył z Tobą, lecz
Nie... nie tym razem
Nikt nic nie słyszy
Trzęsą głowami w spazmach śmiechu,
Trzęsą sadłami ciężkimi od grzechów,
I nikt nic nie widzi
Dlatego twoje życie
Jak syzyfowa praca,
Wciąż zaczyna się od początku
Wciąż nieznajomi ludzie
Dokładają kolejne kilogramy
Na sztangę,
I uginasz się, coraz niżej,
I niżej,
Aż leżysz zmieszany z ziemią
I prosisz o minutę
Ciszy...