Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

AngRoss

Użytkownicy
  • Postów

    12
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez AngRoss

  1. Eee... Jak by tu... Ciekawe, nieco chaotyczne, tematyka taka... troszku niecodzienna. Nie dobrnąłem do końca 2 rozdziału...
  2. Tian, ja nie chcę usprawiedliwiać innych ani siebie. Zauważ tylko, że z każdym kolejnym pokoleniem procent, jak to ładnie określiłeś, debili (bo po co się nad nimi rozczulać...) wzrasta. Dramatycznie... W pokoleniu mojego dziadka było (tak sądze) mniej "analfabetów", debili.
  3. Tian! Pierwsza sprawa. Ang[color=red]R[/color]oss jeśli mogę prosić :) Po drugie. Mówiąc, że pamiętasz czasz, gdy miałeś 12 lat, myślisz o jakich czasach? Moja mama ma 35 lat. Jak ona miała 12 lat to na koncie przeczytanych książek miała dwa razy więce,j niż ja. Mój kumpel, Jawa, przeczytał w życiu jedną (!) książke. Słownie: jedną. A reszty lektur czytał tylko strzeszczenia. On jest co prawda odosobnionym przypadkiem jak przerażającego "niedoczytania". W gronie mojej klasy 4 osoby przeczytały coś wartościowego z własnej woli. Reszta czyta, bo im każa. A i wtedy nie zawsze. Wszyscy wolą grać w GTA, 7Sins, czy inne gry. A wymieniłem dokładnie te gry z dwóch powodów. Nie którzy grają dla fabuły, klimatu itd. Ale większość graczy GTA w wieku 8-14 gra "żeby zabijać". W przypadku 7Sins "żeby przelecieć, zgwałcić i popatrzeć". Czasem tak siadam, patrze na nich i myślę - czemu są tacy?
  4. Ciekawe, nie pozbawione błędów. Nie do końca jednak zrozumiałem (po raz kolejny...) zamiary. Książka, opowiadanie, pamiętnik? Dialogi zaznaczane na kilka różnych sposobów. Mam na myśli to, że: - Cześć! - krzyknąłem. Cześć, odpowiedział mi. - Co u Ciebie, powiedziałem. Tekst ciekawy, napewno oryginalny.
  5. To bialy wiersz? Bo ciężko mi zdefiniować... Nie krytykuje, tylko nie do końca rozumiem zamiary autora... Fraszka? Nie wiem sam... Moze poprostu nie mam zbyt szerokiego pojecia o literaturze...
  6. Tu też się zgodzę. :) Nie będę owijać w bawełnę - książki, które przeczytałem mogę wymienić na jednym oddechu. No, może na dwóch. W każdym razie z pewnością Wy przeczytaliście dużo więcej aniżeli (?:P) ja. Seria "Felix, Net i Nika", "Eragon", "Najstarszy", seria "Pan Samochodzik", Trylogia Sienkiewicza, "Chłopcy z Placu Broni", "Piękny Umysł" + szkolne lektury, a tych w ciągu 6 lat też za wiele nie było. I to, niestety, wszystko.
  7. Chaotycznie i niestarannie. Nie protestuje, zgadzam się w pełni. I choć nie jest to ani okolicznością łagodzącą, ani wytłumaczeniem, to powiem że mam 12 lat. I, mając jedynie dobre zamiary, uświadomię Was. W moim roczniku istnieje skromny ułamek ludzi, którzy stosują duże litery na początku zdania, piszących prawidłowo wyraz, za przeproszeniem, "ch**". Bo zdecydowana większość robi błędy nawet w przekleństwach, czy wyrazach takich jak: życie (rzycie), przykro (pszykro), różnie (rużnie). To nie jest desperacki akt obrony. Chciałem wyrazić na ten temat opinie, a akurat nadarzyła się ku temu dobra okazja. I jest jedna tego przyczyna - dysleksja (dyslekcja czy pisane w jakikolwiek sposób dysxxxxxx). W praktyce to zasłanianie się chorobą, która nie polega na tym, że pisze się z błędami. Zaczerpnę może definicji z Wikipedii: Dysleksja rozwojowa czyli specyficzne trudności w nauce czytania i pisania (ICD-10 R48) to zaburzenie manifestujące się trudnościami w nauce czytania i pisania, mimo stosowania standardowych metod nauczania, inteligencji na poziomie przeciętnym i sprzyjających warunków społeczno-kulturowych. Jest spowodowana zaburzeniami podstawowych funkcji poznawczych, co często uwarunkowane jest konstytucjonalnie. Co znaczy po prostu: pobłażanie takim osobom. Bo, owszem, są to trudności z nauczaniem, ale nie amnezja ortograficzno-stylistyczna. Dorzucę cytat kolegi: "to coty na kompe robiz? nei grasz to co robish? jak chcesh żuce ci pare ruznyh gerek...", kiedyś powiedział "no co kó***? mam dyslekcje!". Cały wywód podsumuję: ja też mam dysleksję.
  8. Bardzo fajny tekst. Rzeczywiście - można by ciut bardziej rozbudować zdania. Widzę, że długie, barwne opisy są twoją specjalnością, ale nie przesadzaj z nimi (tutaj tyło ich akurat, ot, tak ogólnie powiedziałem...). PS: Droga Aniu Słoneczko! Nie wiem czy słyszałaś o takim rewelacyjnymh klawiszu: Shift. Postaraj się trochę częściej go używać, a Twoje komentarze będą łatwiejsze do rozszyfrowania, a i kurzu na ww. klawiszu ubędzie... Ja ich używam i palców mi nie poodgryzały :D Ale ze mnie prowokant i słomiany autorytet... :P PS2: Wymyśliłem nowy związek frazeologiczny...
  9. Gwoli ścisłości - prolog jest skrawkiem tej historii. Proszę o kierowanie się datami, a nie kolejnością :D *************************************************************** Rozdział 1 Oznaki słabości Poznań - Jeżyce, Polska 8:01 23.10.2012 Przeciągnąłem się leniwie w łóżku. Wiedziałem, że ten dzień będzie taki jak zwykle. To znaczy – tak mi się wydawało. Ubrałem się umyłem i usiadłem do kompa. Nacisnąłem srebrny guzik i nic. Nacisnąłem go jeszcze kilka razy. Nic. Nie ma prądu. - No cóż… - powiedziałem cicho sam do siebie. Nagle usłyszałem pukanie do drzwi. - Kto tam? – zawołałem wystarczająco donośnie, by mógł to usłyszeć ktoś stojący przed mieszkaniem, nawet, gdyby moje drzwi były ze stali. Gdy nie otrzymałem odpowiedzi postanowiłem pofatygować się do drzwi osobiście. Zajrzałem przez wizjer i ujrzałem dwóch funkcjonariuszy policji. Zapukali ponownie i otworzyłem. Jeden był dość niski i miał bardzo drobne zielone oczy, natomiast drugi mógł pochwalić się co najmniej dwoma metrami wzrostu i rzucającymi się w oczy krzaczastymi brwiami. Musiał pochylić głowę, żeby wejść. - Dzień dobry, mamy nakaz przeszukania mieszkania! - rzucił ten wyższy rutynowo i potrącając mnie wtargnął do salonu. - O co chodzi? - spytałem zdziwiony dość nieoczekiwanymi gośćmi. Policjanci jakby udali, że nic nie słyszeli i zaczęli przetrząsać moje mieszkanie. Zdenerwowany ruszyłem w stronę niższego. Złapałem go za ramiona, obróciłem twarzą w moją stronę. - Proszę powiedzieć o co chodzi! – krzyknąłem. - Spokojnie, obywatelu! Rafał G. zeznał, że przechowujesz w mieszkaniu narkotyki! – powiedział wyższy szyderczo. - Ja?! Narkotyki?! Proszę stąd wyjść! – odparłem podniesionym głosem i zacząłem wypychać ich z salonu. - Agresja fizyczna wobec funkcjonariusza... Stawianie oporu przed legalną rewizją... Oj, kolego... Nawet jeśli jesteś czysty już masz gwarantowane 48h! – niższy gorączkowo zapisywał kolejne karteczki rechocząc. Odpuściłem. Wiedziałem, że może być tylko gorzej. Oni nie odpuszczą. Nigdy nie miałem nic do policji, nie mazałem po murach wiadomych napisów. A że akurat trafiłem na takich dwóch to już mój pech. Przetrząsali kolejne szafki. Nic nie znaleźli, bo nie mieli czego. Przyczepili się do kilku (rzekomo) pirackich płytek, ale udowodniłem, że to moje zdjęcia i kopie moich legalnych programów. Zawsze tak robię, by nie niszczyć oryginalnych płyt. Najpierw nie chcieli mi wierzyć, jednak udało mi się jakoś ich przekonać. Wyszli dopiero po kilkunastu minutach. Odetchnąłem ze spokojem. Już nikt nie będzie grzebać w moich prywatnych rzeczach ani, co gorsza, wyjmować starych fotografii które przypominają mi tak bolesną przeszłość...
  10. Jeśli mogę wiedzieć, jakie błędy? :) Piszę dalej, zresztą to już nie pierwszy mój projekt w tym stylu... Jak narazie mogę się "pochwalić" jedną stu-stronnicową powieść, kilkadziesiąt tekstów w stylu opowiadań Twoich czy Xsylomeny (wielkie, wielkie przeprosiny za przekręcanie nicków, ale mam do tego słabość :( )...
  11. No, no... Nice. Podobało mi się, mam nadzieje że moje kawałeczki uznacie za (chociaż) plebs kategorii Zet. Kiedy kolejne opowiadanie? :)
  12. Prolog San Francisco, USA 0:18 22.10.2012 Odwróciłem się z niepokojem. Nie było ich. A więc to jednak prawda! Spojrzałem w górę, jednak ujrzałem tylko czerwone światełko. Zignorowałem je i to było moim największym błędem. Chociaż nie widziałem w ciemności, intuicyjnie skierowałem się w lewo. Niestety – czerwone światełko było… Tak. Laser snajpera. Usłyszałem jego oddech, potem strzał. Dostałem w ramie. Teraz zrozumiałem, że z środowiskiem bandyckim nie powinno się igrać.. Schowałem się za rogiem, lecz wiedziałem że tylko cud może mnie uratować. Poczułem jej bliskość, usłyszałem kolejny strzał, bełkot konającego snajpera i radość. Radość jej bliskości. - Co ty tu robisz?! – zawołała przerażona – Altar… Będziemy mieli do niego dostęp. Ale nie teraz. Rozumiesz?! - Wyjmij uzi i uciekajmy! Zbliżają się! Nie czasu na rozmowy! – odpowiedziałem, wiedząc, że to ona ma racje. Wstałem z zimnego betonu i poczułem przeszywający ból w ramieniu. Jednak nie było czasu na bóle. Zacząłem biec. Obróciłem się za siebie. Nie było jej, jednak biegłem dalej. Wiedziałem, że da sobie rade i beze mnie. W tym momencie byłbym tylko ciężarem, gdyż jej umiejętności zarówno bojowe jak i dedukcyjne były wysoce bardziej zaawansowane a niżeli moje. Potknąłem się o krawężnik. Gdy podniosłem głowę ujrzałem ich. Mieli czarne kombinezony, owłosione głowy i świecące, zielone oczy. Wymierzyli we mnie czymś w rodzaju karabinu i strzelili. Zamknąłem oczy i przyznałem przed sobą zasypiając: Przegrałem.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...