drganie plam kresek tworzenie trudne
gdy nic niczego nie wyjaśnia a farba spływa epileptycznie
niepokój chodzi depakiną po ścianie a każdą cząstką innego widzenia
wciąga obezwładniająca potrzeba krzyku ze śmiechu i odwrotnie
w świecie kuszących obrazów wszystko wydają się alogiczne
kąciki ust zmęczone maniakalnym ciągnięciem ich w górę
nie wierzą w skuteczność uśmiechu na niestrawność oczu
noc pasie się okruchami z naszego stolu a my trwamy
jak zaokienne świerki kurczowo wczepieni w zdrewniałą skóre
na tej samej galezi od lat robimy wiewiórcze zapasy
męczą mnie nawyki nie lubię się przyzwyczajać
kładę się blisko trawy w nadziei na zielenienie