Spoglądam w lustro,
szarpany tysiącem pustych słów.
Nierealnej rzeczywistości,
której dano nam było doznać.
Spoglądam w lustro,
karmiony nadzieją na przyszłe dni,
powrotami bez powrotów,
samotnych nocy spędzonych wraz z Tobą.
Spoglądam w lustro
raniony przez nieoszlifowany czas.
Może czegoś się nauczyłem...
może to był tylko kaprys minionych lat.
Spoglądam w lustro.
Widze zamazany obraz samego ja,
błazna, który wierzył we wszystko,
który chciał wierzyć w to co przyniesie kolejny dzień.
Spoglądam w lustro,
krwawiącą dłonią wciąż rozbijając szkło.
Może mnie to czegoś nauczy,
może kiedyś poczuję zapach cierpkiej wolności.