Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Albert Rieger

Użytkownicy
  • Postów

    12
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Albert Rieger

  1. zbaraniałem wychodząc na pustostan wieczerzy usta zamknąwszy patrzyłem podłogą podparte stały przydymione słuchawki lub wędka stawały się zapominane i zapominały się stawać zapytałem w podstawę naiwnie czekając aż nakreśli mi prastary ład nieporządku i zaczęło się niknie jeden ja w tę i brak i tak i i do granic dotknięty już nic nie tak przez obraz zastukał niemowa jak staw i on zapytał pływając żabką ja-Salomon nalałem z pustego
  2. Na moim blasku gwiazd wyrośnie skała gdzie brzeg, gdzie niebo, gdzie wiatr ma kres. Wznoszący jestem bladożółty pałac ukryty w głębi tam gdzie ziemia jest. Mój oddział wielkiej nicości braku nie ugnie kolan choćby gromić miał, przetrawi i rzuci pragnienie na próg i stosy zakwitną wydychanych ciał. Na Moje rozkazy załamie się sen i święte spokoje odejdą na krzesła. Jeden spokojny odezwie się dzień: "Panie na Miłość Twą Boską, przestań" Nie wzruszy Mnie szloch, śpiew czy dym z komina. Nie złami mi serc blask spalonych skał. Tutaj nowe, zbawcze się dzieło zaczyna koniec końców początek połamanych strzał. Na tańcu z wysoka rozpocznie się noc. Przesunie każdy długopis i ból. Na głowie zamroczy usychany los i brak się rozpocznie położony w próg. Pamiętajcie Moje Wszechwielkości Pana łowy, w które zatopiony ruszę, bo kiedy skromność podparta w kolanach zaczyna się zgrzyt co wypala duszę.
  3. Na moim blasku gwiazd wyrośnie skała gdzie brzeg, gdzie niebo, gdzie wiatr ma kres. Wznoszący jestem bladożółty pałac ukryty w głębi tam gdzie ziemia jest. Mój oddział wielkiej nicości braku nie ugnie kolan choćby gromić miał, przetrawi i rzuci pragnienie na próg i stosy zakwitną wydychanych ciał. Na Moje rozkazy załamie się sen i święte spokoje odejdą na krzesła. Jeden spokojny odezwie się dzień: „Panie na Miłość Twą Boską, przestań” Nie wzruszy Mnie szloch, śpiew czy dym z komina. Nie złami mi serc blask spalonych skał. Tutaj nowe, zbawcze się dzieło zaczyna koniec końców początek połamanych strzał. Na tańcu z wysoka rozpocznie się noc. Przesunie każdy długopis i ból. Na głowie zamroczy usychany los i brak się rozpocznie położony w próg. Pamiętajcie Moje Wszechwielkości Pana łowy, w które zatopiony ruszę, bo kiedy skromność podparta w kolanach zaczyna się zgrzyt co wypala duszę.
  4. to tak jakby ze snu wyrwać marzenia usiąść pod sklepem i pociągnąć z flaszki od razu mucha bzyczy do taktu a pies na drzewa sika równomiernie i przychodzi On dziwak bo ma długie włosy ręce i nogi ma dziurawe myślą satanista mówi o zbawieniu myślą z kociej wiary pogłaskał dziecko myślą pedofil to nie ma sensu przemówił ludzkim głosem dwa tysiące lat a już nie można znaleźć normalnego krzyża
  5. ogień i woda w jednym drzewo sypia z siekierą a taniec kluczy między cierniami gdzie smoła i rogaci gentelmani Miłośnicy ciepłych krajów pod strzechą jęki znowu nie starczy na lekarstwa
  6. zwykła trzcina nie rośnie prosto albo równolegle do góry tak bezwzględnie wypełnia się zerem a nigdy nie zapomina o sobie zostanę trzcina kiedy urosnę w wodzie już nie potrzebuję błota rosnąć będę i udzierze kogoś w głowę nie zasłużył na to trzcina ma w sobie to coś bo jest pusta w środku
  7. Jak kochać zło Twojego świata ?– zapytałem Tego Co Jest Wszystko Jego -Mnie łatwo powiedzieć Ja wszystko mogę.- zafrasował się obłokiem -Ale słuchaj to może tak je wyprzeć? - Zależy gdzie ucho przyłożyć. Nie kasuj tylko powodzi i wulkanów bo czasem się przydają. -To z której strony mam zacząc? - Najpierw obetnij paznokcie!
  8. poprowadzony pustym korytarzem nie pusta ulica gotowa stała puste bezwiednie pełzające twarze nie pusta ulica przesłoniła pałac pierwszy pręg na plecach otworzył bramę wyrzucił schowane marzenia o sławie przegraną walkę o pradziadka spadek pręg drugi jak zima śniegi białe kładzie wśród takich pręgów miliony błysnęły załkała wdowa niewierząca w miłość upadł z klejnotów posklejany grzebyk na końcu dom wymyślony krzywo na liche ramiona położyli życie grom miliardów ludzi ugięte kolana to nie olbrzym Atlas z mitologii przyszedł to modny stolarz tuz pod światem stanął objął przeznaczenie zwane także wolą nie patrzył na krwią osłodzone pręgi nie patrzył że oczy od upału bolą i wzniósł dwie cudownie skrzyżowane belki
  9. Lacja, córka Tuliusza, prosta ogrodowa prawdę wymawia z własnej, niewzbudzonej woli jako w piątek stracony żydowski konował osądzony, od śmierci tragicznie nie wzbronił „dziecko bez zębów, zapłakane gorzko dyszy złapano na uczynku najgorętszym z wszystkich bo zginął wafelek z oddziału słodyczy i wytrute w akwarium nie pływają rybki młodzieniec w zielonym, podartym ubraniu nie pamięta jedności wspólnoty swych żeber oko się wylało przez ręce nieznanych został tylko z wrośniętym kryptonimem ‘Weber’ kartki żółtego papieru, a litery z maszyny niedbale rzucone na spaloną łuskę niewygoda cisnąca a ten paproch przybył już czas położyć wielebnego Popiełuszkę” zakończone zeznanie, opłukane już ręce ostatnie spojrzenie i odejść za zbrojami za progiem pytanie wyrzucone na prędce „Jak żyje Ten brodaty? – On na śmierć skazany!”
  10. i gdybym przechodził przez ciemną dolinę każdy kamień ze złością przeskoczę bez sensu na zielone pastwiska wyjdę prowadzony jak baran na trawę po nastaniu wiosny bez wiary pijąc ze źródeł wody spokojnej przepłuczę zęby ze smutku na chwilę a pasterz poprowadzi ze sobą ostrzyże wełnę a mnie puści wolno dla chłodu i padnę do ziemi żeby poczuć ciepło
  11. - Co trzeba zrobić żeby być bogiem? Zapytałem Tego Co Sam Siebie Przerasta -Tak – odpowiedział tylko grzmotem błyskawicy - a nie chcesz być drzewem rodzić owoce obradować nad szatą graficzną jesieni pomyśl czy nie chcesz -Ja muszę zostać bogiem miażdżyć wszystko panować na wieki wieków Amen - Dobrze stworzę cię na obraz i podobieństwo Moje będziesz mógł nawet skały kruszyć do jutra -A gdzie znajdę te skały? -Ty sam „człowieku”.
  12. sam zapalił własną latarnię i świeci do dziś raz słabiej raz mocniej zapomniał że sam się nie przepowiedział wstało wielu fałszywych proroków ich też powalili wchodzi w każdy atom tlenu jakby chciał przekazać Niebu „To ja wiem kiedy dość” płacze umęczony staraniem wiatr zawsze powiewa w tamtą stronę a wszystko skończy się bez niego
×
×
  • Dodaj nową pozycję...