Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ewa Kowalczyk

Użytkownicy
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Ewa Kowalczyk

  1. I Gdy nie spojrzę w oczy twoje czuję każdy cień rozpaczy. Tego bólu moje serce nigdy nie chce mi wybaczyć. Rano mocno, pęka, krwawi mszcząc się okrutnie na duszy, więc daj mi swoje spojrzenie i wybaw mnie od katuszy. II Kiedy patrzę w twe źrenice, gdy całuję oczy twoje, czuję każdy błysk radości, że jesteśmy znów we dwoje. Płonie serce me z rozkoszy ogniem, jakim oczy ludzi zakochanym patrzą, płoną i już nic och nie ostudzi.
  2. Zanim stracisz dom rodzinny, gdzie twe pierwsze miłowanie rozkwitało razemz lipą, nim wybiegniesz do ogrodu słysząc, że nadchodzi, by mu spojrzeć prosto w oczy tak jak patrzą sobie młodzi, nieświadomi jeszcze tego, że utracą coś cennego, jeśli tylko będą rozstać się musieli. A spojrzenie na rozstanie jest dla dwojga pożegnaniem nim się znów zobaczą po niedzieli. Nim pokochasz coś zwykłego, dom czy kwiatek, las czy też mrowisko, najważniejsze byś pamiętał, że jak stracisz choćby jedno, to jak gdybyś stracił wszystko. Nie czyń zatem z drobnej rzeczy niczego wielkiego, bo szczęście przemija jak iskra, więc lepiej nie kochaj niczego.
  3. Przychodzę do Ciebie, przychodzę z daleka. Wiem, że tam na mnie twoja miłość czeka. Już mgła odpłynęła po skoszonej trawie, a ty pewnie stoisz i czekasz przy stawie. Ja omijam i łąki i pola i ludzi. Boże, nie pozwól, żeby ktoś mnie zbudził ze snu, w którym biegnę po skoszonej trawie, bo wciąż wierzę, że stoisz i czekasz przy stawie. Już błyszczą gwiazdy, w oddali pies szczeka, lecz ja patrzę na ten cień z daleka, co na końcu mej drogi znajdował się prawie, a były nim… dwa dęby rosnące przy stawie.
  4. Spotkałam cię, gdzie zawsze, siedzieliśmy pod jaworem. Pocałowałeś włosy me. Ukradkiem, wieczorem. Lecz gdy podniosłam głowę w słodkiego wstydu pozie, ujrzałam straszny obraz twój. Uciekłam cała w grozie. Ten pocałunek martwy tak i zimny przeraźliwie nie mogły złożyć usta twe wesołe, ciepłe, żywe. Więc pędząc poprzez ciemny las o pocałunkach już nie marzę... Wtem nagle przebudziłam się i pot otarłam z twarzy.
  5. Dlaczego niebo, które złote było musi po chwili stawać sie znów szare? I czemu słowo, co tyle znaczyło okaże się dla nas serca ciężarem? Czemu kwiat, który zachwyca dzień lub dwa zostanie tylko zaschniętym badylem, co trwa wiele dłużej? Jest niczym larwa - czy zawsze mieni się pięknym motylem? Czemu modlitwa, którą tu zanoszę na Twoich Boże dłoniach spocznie dumnie? I czemu miłość, o którą tak proszę pochowam w końcu w wielkiej wspomnień trumnie?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...