pójdziemy ciasną uliczką
ze świecznikiem czasu w dłoni
uzbrojeni w uśmiech
wycięty z gazet -
i staniemy na łące
bez zieleni życia
wśród połamanych dłoni drzew
pod niebem w kolorze ziemi -
pójdziemy uliczką ciasną -
ale jawną
pod otwarte okno sąsiadki
i przejmie nas chłód
gdy tak będziemy weń patrzeć
a gwiazdy wtopią się
w mur rzeczywistości
spijając skroplony strach z policzków -
pójdziemy ciasną uliczką
wprost w serce nocy
połykające nasze sylwetki
i splecione z sobą dłonie...
i odejdziemy w jasną przestrzeń
zielonego nieba
choć tak trudno porzuciić tych
którzy krzyczą że nas nie ma...