Przeklęta cisza znów puka do mych drzwi,
puka ale nie czeka aż otworze,
sama wchodzi i z drwiącym uśmiechem mówi mi dzień dobry
i bezczelnie siada na kanapie obok mnie.
Przeklęta cisza już nie odzywa sie do mnie ani jednym słowem.
Siedzi nieruchomo wpatrując sie w moje piersi,
jakby chciała wzrokiem ogarnąc tajemnice mojego serca.
Przeklęta cisza odchodzi po paru godzinach.
Wstaje bezszelestnie i jak zjawa kieruje sie do wyjścia.
Stojąc w progu macha mi swoją suchą dłonią i mówi:"Do zobaczenia,
niedługo wróce..."
i znów na jej bezosobowej twarzy pojawia sie ten sam drwiący uśmiech.