podobno biegła
ulicą aleją chodnikiem
nie mogłem pojąć
ile w niej
czarnego złota
topornych łańcuchów ciemnoty
nos nosek nieczuły
nawet się uśmiechnęła
do kocich wnętrzności na asfalcie
oko oczko rzekłbyś- miłe
życzliwie mrugało czerwienią
i błękitem, ale dziwnie obcym
za ogonem stado
niepotrzebnych snów
łapy w górę- krzyknęła
poczciwa zwierza Babel