Upartość brzęczenia osy
Przerywana jej stukotem o szybę
Budzi mnie nie daje spać
Z pomarszczoną twarzą
Przyklapniętą powieką
Jeszcze pod nią śni się sen
O sobie i takiej jednej
Trzymam w ręku i palę
Papieros od papierosa
Z popiołem strzącham
Wczorajszy dzień
Biorę poranna gazetę
Odsuwam firankę
Pac
Na zewnątrz gdzie sto nagich kropel
Płynie po parapecie
Wiśniowy zapach tłumi się z dźwiękiem
U mnie próżnia skwierczy z jarzeniówką
Siedzę wpół obłąkany
Liczę coś na palcach