Każdy ból, ścierpnięcie ręki, palca u nogi wywołuje strach. Co jutro. Co będzie jutro. Zrobią zdjęcia. Przedstawią wynik. Wtedy się okaże czy odrobina nadziei towarzysząca uczuciu strachu miała sens bycia. Siła poświęcona na podtrzymywanie nadziei. Czyli wiary w to, że będziesz żył. Jeden, drugi, trzeci i szósty. Płuca, kręgosłup, wyleczone miejsce i noga. Wracasz. Wracasz do domu. Do śmierci. Zostaw okno, zostaw wszystko. Umrzesz i musisz to wiedzieć. Okno zostanie, drzwi zostaną, psa ktoś weźmie, a ty… idź. Idź do domu. Idź. Brutalne wejście w dorosłość, myślisz, raczej zejście sprzed niej. Dla czego? Dla czego akurat ty? A kim jesteś? Spytaj. Kim? Jest ciebie tysiące. Nie jesteś wyjątkiem. Który jesteś? Siódmy? Sześćset-piąty? Nie istotne powiesz. Ale dla kogoś innego tak. Dla urzędnika tak. Dajesz mu zarobić. Ciekawe jak wygląda. Wysoki, stary, niski, młody, żonaty…nie ważne. Jeśli coś poczujesz to i tak tylko parę sekund. I powstaniesz z ziemi i niech ci pan pokój da i obróci przed siebie i miałeś okazję żyć, wydawać się, że wszystko wiesz…. Ale poczekaj. Wybierz kolor koszuli.