Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Grzegorz Łucki

Użytkownicy
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Grzegorz Łucki

  1. słowo dotknięte tysiącem znaczeń maleńkim urasta w wielkie treści i dusza rośnie opiewa niedoszłe monologi a radość potęguje chwila szczęście to moment jest a w nim pustka ukorzenia swe macki twoje głęboko zamknięte oczy rozumieją zasłyszane gorące wykrzykniki i zmowę milczenia a wiem że ty wiesz i to najbardziej poniewiera drgające roztargnienia i nierówno zaczesany poniedziałek obrzydliwe obnażenie gołych treści bez wzruszeń i emocji bez wrażeń i niemoc bycia w twej chwili przy tym kolejny raz określi cię kołacząc w samotne sumienie a rozkład tych ciągów słów zajętych wyrazów pomiętych marzeń już bez ryzyka pojmuję chłonąc lękiem stawiając mur rosły niczym pomnik trudu
  2. pojawił się żal cierpki miarodajny i nie znosił wcale ciepłych skarpetek ani zbyt gadatliwego głosu w słuchawce wgryzał się w histerycznie drżące palce słuchał milczenia zgrzytu zawiasów tego codziennego wreszcie jesteś i wcale nie czekał na głośne rymowanki które mogłyby ale rozeszły się a oczy które widziały cierpią z nadmiaru suchości choć wielokrotnie mówią że jedna łza załatwiłaby sprawę a plecy które pochylają się ponad ramionami wystarczyło wyprostować trójkąt już bliski zapomnieniu i tego czekam
  3. jeszcze się przeglądnie zanim przyjdzie, na cienkim włosku przemknie między nami taka piękna, aż dech zapiera. stawia na pierwszy uśmiech, nikłe wrażenie szybkie jak migawka w aparacie, zostaje w płucach każdy oddech. czasem trzeba przecież zmienić to miejskie powietrze nie trzeba się zastanawiać, że błądzimy w cudzych domysłach, palących słowach ci, którzy mają i tak się zbudzą. mały niedosyt ciepła naszych dłoni zbrudzonych światów, ścieżki łez a ty nie pokażesz mi więcej jak mam żyć. a dech zapiera taka jesteś piękna, tylko brakuje miejsca by normalnie oddychać gdy na ciebie patrzę.
  4. o wszystko można zabiegać i wcale się nie zmęczyć tą gonitwą. posłuchać ciszy w kształtach i odcieniach krzyku, wykrzesać resztki przyzwoitości, powrócić do początku, kiedy była jeszcze puenta. nacisnąć mocniej długopis robiąc nieświadomie niemą kopię uciekającej przewrotnej myśli, to tak na potem i patrzeć w szeregi liter odbieranych zmysłem jako szyfr właściwy. bez zbędnych pytań wokół odpowiedzi na nie. próba zawarcia ich w tekście przez ujęcie wszystkiego w lot i słuchanie ludzi jak mówią, bo tylko któryś zwraca się wprost. zakręcić ziemią jednym ruchem a myśli o bycie nie poddawać selekcji. wszystko to można skupić do ciszy bez słowa, by jej nie niszczyć.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...