
Andre
Użytkownicy-
Postów
6 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Andre
-
Jestem jak ten Anioł bezdomny Nie mam własnej drogi, celu, ani duszy do opieki Moje skrzydła zostały podcięte i zwisają bezwładnie Już nie polecę do nieba szczęścia Rany otwarte, ciężko się zrastają, Może nawet nigdy skrzydła nie odzyskają swego piękna A może każda blizna sprawia że są piękniejsze? Jak zagubiony wędrowiec tułam się po drodze Ścieżki usłane różami, których kolce ranią stopy Droga kręta i długa wiedzie do przeznaczenia. Lecz krzaki te choć dają szczęście również ranią Nie pozwalając iść dalej, przerywają marsz... Polecieć nie mogę, bo skrzydła zwisają bezwładnie Krew wciąż kapie ze skrzydeł, zostawiając ślad na drodze Jak groszki, które pozwolą wrócić do przeszłości Jednak czy można ją zmienić? Nawet Anioł tego nie może. Szczególnie bezdomny, bez imienia, tułający Czy znajdzie odpowiedni tor? Porzucony przez swoje przeznaczenie, brnie naprzód Ze spuszczoną głowa, łzy kapią na ziemię Czy to jest konieczne? Polecieć pragnie, bo iść nie może Jednak nadaremnie... Wrócić by odmienić przeznaczenie, by podopieczna wróciła Zechciała go jeszcze, obserwuje Ją przez prześwity, bo ich ścieżki są równoległe Pragnie ją dosięgnąć, lecz kolce przeszkadzają, Serce bije mocno, ale jeszcze mocniej boli Ból rozdziera pierś, a Anioł wydaje krzyk Rozdziera ciszę, buntując się temu co się dzieje. Zawrócić nie może... Czy coś zrobił źle? Pragnie coś zrobić, lecz wszystko mu przeszkadza Poranione skrzydła, krzewy, które bronią dostępu Niegdyś nie były straszne, lecz teraz? Wszystko w nim wrze, gniew i złość rodzi się Pragnie zmienić tok wydarzeń Lecz czasu nie cofnie Czy może coś naprawić? Czy dalej ma podążać swoja drogą? Czy jest sens by walczyć? Odrzucić wszystkie krzewy i sprawić by znów nie zadawały bólu? Dręczy go ta myśl,,, Pragnie zmienić los, by znów wszystko było dobrze...
-
Stali naprzeciw siebie, spoglądając głęboko w oczy. Był wyczerpany podróżą. Jeszcze wczoraj rano wszystko układało się pomyślnie. W jednej chwili to złudzenie rozpadło się w drobny mak. Rzucił wszystko natychmiast. Jeszcze tego samego dnia wsiadł w autobus powrotny. Tak wiele się zmieniło. Jednak okazało się, że kilka telefonów nie zapobiegło temu, co go potem spotkało. Jeden ruch przewrócił pozostałe klocki domina, które potem ciężko poukładać. Głupia determinacja i impulsywność przywiodły go do kolejnych problemów. Teraz stał tutaj, w zamyśleniu i wsłuchiwał się w szum płynącej nieopodal rzeki. - Dziękuję za kwiaty – odezwała się pierwsza – Są śliczne. - Wiesz co znaczy taki gest? Podarować komuś trzy czerwone róże? - Nie wiem, nigdy wcześniej nie dostałam takich kwiatów. Co to znaczy? - Nie wiem… - Wiesz. Powiedz! - Nie, sprawdź sobie w internecie … - Ale Ty jesteś. - Tak wiem, chamem i prostakiem… Po czym poznajesz, że ktoś Cię kocha? – zapytał po chwili milczenia. - Poznaje wtedy, kiedy wiem, że druga osoba zrobiłaby dla mnie wszystko – odpowiedziała. - Ale skąd to wiesz? Na przykład to, że On Cię kocha? - Ponieważ, powiedział, że zrobiłby dla mnie dla mnie wszystko, abym była szczęśliwa. - Powiedział, że by zrobił… - powtórzył Czuł jak pęka mu serce, ból rozdziera pierś. Uświadomił sobie niebagatelną rzecz. - Zimno mi. Idziemy? – zapytała - Momencik, coś Ci jeszcze pokażę. Spójrz, widzisz te trzy gwiazdy? To pas Oriona. - Dlaczego mi to pokazujesz? - A wiedziałaś, że to Orion? - Nie. - No właśnie. Mówiłaś, że patrzysz w niebo, a jednak nic nie widzisz, tylko świecące punkciki. Podobnie jest, kiedy patrzysz komuś w oczy. Wpatrujesz się w głębię, ale nic nie widzisz… Chodźmy, nie chcę , abyś się przeze mnie rozchorowała. „Teraz muszę się tylko opanować i zebrać wszystkie siły, nic już przecież nie zrobię, a podobno czyny są bardziej wymowne” – pomyślał. „Co z tego, że… trzy czerwone róże… stoją u Ciebie w wazonie…”
-
Chyba jestem upraty bo to dopiero poczatek, a pomysl jest szeroki :P Ale ciesze sie z Waszych komentarzy
-
Jesienny spacer wśród drzew
Andre odpowiedział(a) na Ela Dym utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Myślę, że mamy inne gusta... -
Ciekaw jestem pierwszej oceny jaka dostanie to opowiadanie :) Może będzie więcej.
-
Prawdziwa wojna Nie między ludźmi, Ale w duszy się toczy. Przyjmę wszystko co mi los złoży na barki, będę hardo dźwigał i czasem tylko cicho zapłaczę… Był ponury dzień w połowie marca, roku , w którym mijało dziewiętnaście wiosen od narodzin Diriana. Serce młodego księcia ogarniał niepokój i nuda. W przebłysku jasnowidzenia, dowiedział się, że niebawem rozegrają się wielkie wydarzenia. Rozmawiał z ojcem i starszym bratem, o tym jak miewają się przygotowania do wojny, która w niedalekiej przyszłości miała się rozpocząć. - Ojcze – powiedział. - Tak synu? – odpowiedział mu król. - Nie ciągną mnie pałace, ani uczty. Ogarnia mnie nuda. - Chcesz odejść ? - Nie wiem. Potrzebuję czasu. - Daję Ci go, tyle ile będziesz potrzebował. Zwalniam cię z twych obowiązków. Na jakiś czas oczywiście – abyś przemyślał wszystko. - Dziękuję Ojcze – powiedział i wyszedł. Przez kilka dnia błąkał się po ogrodzie, a także po zamku, rozmyślając. Pewnej nocy wszedł na szczyt najwyższej wieży. Spojrzał w niebo i zobaczył cos co go zafascynowało. Te świecące punkciki na czarnym tle, to gwiazdy. Tej nocy nie było księżyca, więc niebo zdawało się rozleglejsze. Przeszywało dogłębnością i bezmiarem. Działo się wiele. Książę zauważył spadająca gwiazdę, która znikła dopiero tuż nad horyzontem. Dirian spojrzał przed siebie i zobaczył jaki rozległy i piękny jest świat. Na południu rysował się horyzont, opadający daleko w morze. Na zachodzie rozległe równiny, a na północy góry przesłaniały widok, ale one same były wystarczająco piękne. Na wschodzie zaś w oddali rysowała się linia rzeki Hilment. Nagle gdy patrzył w tamta stronę. Zobaczył coś niezwykłego. W miejscu gdzie gęstniał nie przenikniony mrok, pojawiło się dziwne światło. Poczuł, że owa jasność przyciąga go nieodparcie i zapragnął dotrzeć do niej. Wrócił do swojej komnaty, spakował niezbędne rzeczy i wyszedł. Sam osiodłał konia i wyjechał na wschód. Tylko jeden strażnik zdążył go zauważyć, kiedy był już daleko. Doniósł królowi niezwłocznie, w którą stronę młody książę podążył. Ojciec wiedział, że nie prędko ujrzy syna ponownie. Jechał trzy dni gościńcem na południowy wschód ku brodom na Hilmencie. Zewsząd otaczał go las. Postanowił, że zboczy ze szlaku i uda się na miejsce gdzie będzie mógł rozbić obóz. Dzień chylił się ku końcowi. Słońce ledwo widniało na horyzoncie, a w lesie panował półmrok. Nagle nieopodal usłyszał szamotanie, krzyki i warczenie. Gdy zbliżył się w tym kierunku, ujrzał przygasające ognisko, ale nie to przykuło jego uwagę. Dostrzegł człowieka walczącego z wielkim wilkiem. Niestety ów nieznajomy bronił się tylko grubą gałęzią, co nie wiele pomagało. Wyglądało na to, że zwierz napadł go znienacka, bo miecz leżał przy legowisku. Zapewne walczący nie mógł go dosięgnąć. Serce zabiło mocniej w piersi młodzieńca. Błyskawicznie napiął łuk i wypuścił strzałę w kierunku wilka. Niestety, zraniła go tylko. Strzała musnęła grzbiet i przeleciała dalej. Bestia rozwścieczyła się na dobre Zwierz zwrócił się w kierunku młodego wojownika. Straszliwe ślepia błysnęły nienawiścią. Nieznany wojownik nie stracił orientacji, uderzył wilka z zaskoczenia, aż ten cofnął się o kilka kroków. Intruz ponownie zwrócił się w stronę obozowicza i zaatakował ze zdwojoną furią. W tym czasie Dirian zdążył dobiec do obozowiska. Dobył broń i kopniakiem odwrócił uwagę zwierzęcia od bezbronnego wędrowca. Wilk skoczył ku niemu, lecz ten zdążył się uchylić od błyszczących kłów. Klinga spotkała się z czaszką potwora w momencie, kiedy ponownie zaatakował. Uderzenie było tak mocne, że głowa przeciwnika rozeszła się na dwie części. Wilk padł martwy u stóp młodzieńca. Wędrowiec właśnie podnosił się z ziemi, kiedy Dirian zwrócił się do niego: - Witaj Panie! Czy jesteś ranny? Bestia była ogromna i wygląda na to, że zaskoczyła cię. - Tak młodzieńcze, msz racje. Gdybyś w porę nie nadszedł pewnie zostałbym niechybnie pożarty. Jak mogę ci się odwdzięczyć? - Zaproś mnie do ogniska. Mrok zastał mnie w podróży. - Z przyjemnością! Niebezpiecznie tutaj o tej porze jak pewnie już zobaczyłeś. - zabrał swoje rzeczy i przyłączył się do nieznanego kompana. - Może zechcesz się pożywić. Na pewno jesteś głodny. - Chętnie. Masz rację, nie miałem nic w ustach od rana. Młodzieniec przyglądał się z nad misy mężczyźnie, który siedząc oparty o pień drzewa, patrzył na niego z zaciekawieniem. Był średniego wzrostu, a twarz pociemniałą os słońca i wiatru. Wszystko wskazywało na to, że nie wiele ucierpiała jego postawa podczas długich lat życia. Zapewne niegdyś musiał dysponować ogromną siłą i nie wielu mogło się z nim równać. Wiele pytań dręczyło młodego Diriana, ale był zbyt zajęty jedzeniem aby zadawać jakiekolwiek pytania. Strawa jaką przygotował nieznajomy okazała się przednia. Ten natomiast zagłębił się we własnych myślach. „Spotkasz na swej drodze człowieka, który wpłynąć na nasz los i znacznie wzmocnić nasze szeregi. Jednak nie nastawaj zbytnio na niego, ponieważ jest młody i sam musi dokonać wyboru. Kto wie czy nie będzie to nasza wielka pomyłka.” Te słowa utkwiły obieżyświatowi w pamięci, kiedy ostatni raz widział się ze swoim mistrzem. - Jak Cię zwą Panie i dokąd zmierzasz? – usłyszał pytanie młodzieńca, które wyrwało go z zamyślenia. - Mówią na mnie Lubert, chłopcze. Właśnie wracam z dalekiej podróży na południe w ważnej sprawie. Muszę przedstawić wiele wiadomości mojemu mistrzowi. – odparł zaciekawionemu chłopcu. - W takim razie gdzie mieszka Twój mistrz? - Na północy znajdują się wysokie szczyty gór Hilment. Tam właśnie nasz zakon ma swoją siedzibę. Teraz Ty odpowiedz mi na moje pytania. Co tutaj robisz o tej porze? Zostałeś wydalony z domu? - Nie, mój Ojciec nigdy by mnie nie wyrzucił z domu. Zbyt mnie miłuje i ból ściskał mu serce kiedy oznajmiłem, że pragnę wyruszyć w podróż. - Rozumiem. Nasuwa mi się tylko jedno pytanie: Jaki jest cel Twojej podróży? - Czasem jest tak, że czujesz wewnętrzną potrzebę wyruszenia w świat bez określonego celu. Dostałem taki nakaz, ale tak naprawdę nie wiem jeszcze czego szukam. - Być może uraduje Cię moja propozycja abyś towarzyszył mi podczas podróży. Jednocześnie poznasz okoliczne tereny i odnajdziesz właściwą drogę? Zauważyłem również, że potrzebujesz jeszcze treningu i z wielką przyjemnością udzielę Ci kilku rad.