będziemy myśleć o bezzębnym małżeństwie. pieścić drzewa i
grabić liście z opadłych
rąk by podnieść oczy na opustoszałe
wnęki łóżek. potem już tylko
prosto przed siebie z sobą
pod rękę i w tobie
równolegle do umysłu
przystaniemy przez chwilę na opuszczonym
trawniku do pasa. w pasie są trzy biodra. jedno
zamyka się tuż przy kręgosłupie i
przeprasza dwa pozostałe
za niewydolność. teraz tak jest dobrze. odczekamy
kolejność złożonych przyrzeczeń by
prosić górę już nie o
dół.