Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ania Przesmycka

Użytkownicy
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Ania Przesmycka

  1. Wiersz poważny i bardzo ladny, podoba mi sie :)
  2. Odziedziczyłam pióro po słynnym poecie; Teraz mogę wzbić się ponad łąki i pastwiska; Mogę obserwować zwykłych i niezwykłych ludzi; Jak to czynia ptaki... Nie zabraniajcie mi! Jako młody owoc tej ziemi; Jako dusza pragnąca nieba; Chce ukazać Wam troski tego smutnego świata... Zostawcie w spokoju moje wątłe ciało; Tyle sie już nacierpiało! Dajcie chwilę wytchnienia I pozwólcie na spełnienie marzenia! Czyż nie chcecie znać prawdy o sobie? Jaka przyczyna tkwi w tej marnej istocie; Co nade mną z sierpem stoi I rozlewa atrament na dzieło moje? Trudno zrozumieć takie stworzenia; Które nie chcą usłyszec wad swoich z imienia... Jednak siła moja jest ogromna; Nie zmienię zdania nawet dręczeniem mojego ciała! Napiszę o istocie tego świata; O krwawym cierpieniu; o życiu w bezdechu; Napiszę...i nic tego nie zmieni...
  3. Tam, gdzie słońce skrywa się za gęstwiną lasów; A kwiaty czują przyjemny powiew chłodu; Tam, gdzie piękny dach przeobraża się w zatrważającą zieleń; A płot nie lęka się już robaków; Siedzi człowiek; Pomarszczony; Z małymi, niebieskimi oczami; A jego czarne włosy polubiły już starość - szarość; On tak siedzi i niczego się nie boi; Siedzi na kruchej ławeczce; W ustach trzymając źdźbło trawy; Jego dłonie usilnie trzymają się starych desek; Nogi są mocno wbite w podłoże; Tylko powieki od czasu do czasu poruszają się jako oznaki życia... On tak siedzi i niczego się nie boi; Siedzi i wpatruje sie w pejzaż, a zarazem i w życie; Teraz, przed jego strzechą nic sie nie dzieje; Jest tylko polana, on i dom; Nieraz usłyszy malutki samolot przeszywający niebo; Zazwyczaj przed jego oczami krąży jaskółka; Jedna, jedyna, ktorą nazwał "teraźniejszością"; Bo tylko ona przypomina mu, że jeszcze żyje... Taka jest jego współczesność; Jednak codziennie wychodzi na polane, na podwórko; Aby ujrzeć w swej wyobraźni pięcioro dzieci; Które ciągle biegają, skaczą, krzyczą; Ach! Jak kiedyś było pięknie - mówi jego serce; On sam dawniej, rześki, strugał im lalki z drewna; I widział jak te małe istoty się z tego cieszą; Chodził z nimi do kościoła, na piaskownice; Uczył czytać i rysować... Jednak dorosły, opuściły starca; Nie przychodzą i już nigdy nie przyjdą do tego domu; Tutaj jest tylko spokój, a one tego nie znoszą... Starzec rzadko wchodzi do strzechy; Tam widzi swoją ukochana żonę Marianne; Która krzyczy z bólu i w końcu umiera... Teraz siedzi i niczego się nie boi; Czeka, aż przjdzie Śmierć i zabierze go z tej ławki; Nie chce już żyć; Wszyscy go opuścili; Pragnie pójśc już do Ojca...
  4. Tam, gdzie słońce skrywa się za gęstwiną lasów; A kwiaty czują przyjemny powiew chłodu; Tam, gdzie piękny dach przeobraża się w zatrważającą zieleń; A płot nie lęka się już robaków; Siedzi człowiek; Pomarszczony; Z małymi, niebieskimi oczami; A jego czarne włosy polubiły już starość - szarość; On tak siedzi i niczego się nie boi; Siedzi na kruchej ławeczce; W ustach trzymając źdźbło trawy; Jego dłonie usilnie trzymają się starych desek; Nogi są mocno wbite w podłoże; Tylko powieki od czasu do czasu poruszają się jako oznaki życia... On tak siedzi i niczego się nie boi; Siedzi i wpatruje sie w pejzaż, a zarazem i w życie; Teraz, przed jego strzechą nic sie nie dzieje; Jest tylko polana, on i dom; Nieraz usłyszy malutki samolot przeszywający niebo; Zazwyczaj przed jego oczami krąży jaskółka; Jedna, jedyna, ktorą nazwał "teraźniejszością"; Bo tylko ona przypomina mu, że jeszcze żyje... Taka jest jego współczesność; Jednak codziennie wychodzi na polane, na podwórko; Aby ujrzeć w swej wyobraźni pięcioro dzieci; Które ciągle biegają, skaczą, krzyczą; Ach! Jak kiedyś było pięknie - mówi jego serce; On sam dawniej, rześki, strugał im lalki z drewna; I widział jak te małe istoty się z tego cieszą; Chodził z nimi do kościoła, na piaskownice; Uczył czytać i rysować... Jednak dorosły, opuściły starca; Nie przychodzą i już nigdy nie przyjdą do tego domu; Tutaj jest tylko spokój, a one tego nie znoszą... Starzec rzadko wchodzi do strzechy; Tam widzi swoją ukochana żonę Marianne; Która krzyczy z bólu i w końcu umiera... Teraz siedzi i niczego się nie boi; Czeka, aż przjdzie Śmierć i zabierze go z tej ławki; Nie chce już żyć; Wszyscy go opuścili; Pragnie pójśc już do Ojca...
  5. Odziedziczyłam pióro po słynnym poecie; Teraz mogę wzbić się ponad łąki i pastwiska; Mogę obserwować zwykłych i niezwykłych ludzi; Jak to czynia ptaki... Nie zabraniajcie mi! Jako młody owoc tej ziemi; Jako dusza pragnąca nieba; Chce ukazać Wam troski tego smutnego świata... Zostawcie w spokoju moje wątłe ciało; Tyle sie już nacierpiało! Dajcie chwilę wytchnienia I pozwólcie na spełnienie marzenia! Czyż nie chcecie znać prawdy o sobie? Jaka przyczyna tkwi w tej marnej istocie; Co nade mną z sierpem stoi I rozlewa atrament na dzieło moje? Trudno zrozumieć takie stworzenia; Które nie chcą usłyszec wad swoich z imienia... Jednak siła moja jest ogromna; Nie zmienię zdania nawet dręczeniem mojego ciała! Napiszę o istocie tego świata; O krwawym cierpieniu; o życiu w bezdechu; Napiszę...i nic tego nie zmieni...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...