ciemna
zimna
twarda plama
mojego przeznaczenia
niewiele nas dzieli
kilka pięter
szum wiatru w uszach
zamykam oczy
bo tak łatwiej
podmuch sumienia
przechyla ciało
jeszcze chwila
nim ciepło
pochwyci moje
zastygnę tak w niej
jak ona kiedyś
w zapomnieniu
gwaru ulicznego
zasnę wtulony
w czarnych
nieczułych
ramionach czarnej
plamy asfaltu