Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Horthy

Użytkownicy
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Horthy

  1. Przykre... No - ale cóż, to była tylko nędzna, pojedyncza próba, nie zamierzam pisać więcej (owacje). Mimo wszystko, poproszę Cię o parę argumentów, jeśli nie masz nic "naprzeciwko"... Liczyłem choć na punkt za oryginalność, w końcu większość niewydarzonych "poetów", jeśli pisze o miłości (a pisze w co drugim wierszu), to z innej perspektywy. :) Pozdrawiam.
  2. nieporozumienie: miłość o tak przynajmniej bywa nazywane kupczenie spojrzeniem uściskiem dłoni pocałunkiem nawet cnotą nawet bezcennym skarbem słowem kocham zaprawdę najgorsza to spośród zbrodni ducha sprzedawać na wrzaskliwym jarmarku samotnych o handlarze pośród szlachetnych kolumn świątyni niegodziwcy otwórzcie oczy spójrzcie w dół na siebie bezwstydni ilu z was prawo ma do słowa Miłość ilu z nas nie wiecie nawet jakiemu bogu gwałt zadajecie – kocham Cię – ja Ciebie też nędznicy potraficie liczyć tylko do miesiąca czasem kilku karnawał pajaców wieje z ciemnych oczodołów pustota przeraźliwa trzecia tischnerowska prawda a tobie nie wolno nie wolno rozmieniać się na drobne słowo uścisk pocałunek czekać muszą cierpliwie gdyby zaś czekanie przerwać miała dowcipna śmierć zgódź się bez wahania inaczej nie warto po prostu nie warto a Miłość prawdziwa bliska jak najbliższa z gwiazd zasłania się muślinem chmur ze wzgardzoną godnością niczym podartym wachlarzem rodem ze śmiesznych zakurzonych epok zagryzionymi wargami szepcze uparcie bezgłośnie: nie ukażę świętego oblicza byle podlotkowi dotrzymuje słowa to trzeba przyznać bądźmy szczerzy od dawna twarzy Jej nie widział nikt sama siebie już zapomniała nie istnieje bowiem lustro na tyle bezczelne by przypomnieć Jej o skutkach zapomnienia tak fatalnych dla urody od czasu do czasu dla marnego pocieszenia drżącymi palcami wyjmuje z szkatułki poświęcone sobie wiersze i po grubo upudrowanych policzkach spływają wolno ciężkie łzy Szekspir – Goethe – Byron – Mickiewicz – Karpiński – ... cała ta zgraja oszustów Julia miała czternaście lat Romeo piętnaście pusty śmiech nieporozumienie
  3. nieporozumienie: miłość o tak przynajmniej bywa nazywane kupczenie spojrzeniem uściskiem dłoni pocałunkiem nawet cnotą nawet bezcennym skarbem słowem kocham zaprawdę najgorsza to spośród zbrodni ducha sprzedawać na wrzaskliwym jarmarku samotnych o handlarze pośród szlachetnych kolumn świątyni niegodziwcy otwórzcie oczy spójrzcie w dół na siebie bezwstydni ilu z was prawo ma do słowa Miłość ilu z nas nie wiecie nawet jakiemu bogu gwałt zadajecie – kocham Cię – ja Ciebie też nędznicy potraficie liczyć tylko do miesiąca czasem kilku karnawał pajaców wieje z ciemnych oczodołów pustota przeraźliwa trzecia tischnerowska prawda a tobie nie wolno nie wolno rozmieniać się na drobne słowo uścisk pocałunek czekać muszą cierpliwie gdyby zaś czekanie twe przerwać miała dowcipna Śmierć zgódź się bez wahania inaczej nie warto po prostu nie warto a Miłość prawdziwa bliska jak najbliższa z gwiazd zasłania się muślinem chmur ze wzgardzoną godnością niczym podartym wachlarzem rodem ze śmiesznych zakurzonych epok zagryzionymi wargami szepcze uparcie bezgłośnie: nie ukażę świętego oblicza byle podlotkowi dotrzymuje słowa to trzeba przyznać bądźmy szczerzy od dawna twarzy Jej nie widział nikt sama siebie już zapomniała nie istnieje bowiem lustro na tyle bezczelne by przypomnieć Jej o skutkach zapomnienia tak fatalnych dla urody od czasu do czasu dla marnego pocieszenia drżącymi palcami wyjmuje z szkatułki poświęcone sobie wiersze i po grubo upudrowanych policzkach spływają wolno ciężkie łzy Szekspir – Goethe – Byron – Mickiewicz – Karpiński – cała ta zgraja oszustów Julia miała czternaście lat Romeo piętnaście pusty śmiech nieporozumienie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...