Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Viktoria Żelasko

Użytkownicy
  • Postów

    11
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Viktoria Żelasko

  1. Nigdy nie powiem że coś mnie dotknęło, bardziej niż ciebie, tyle banalnych słów, opowieści niczym wylew z baśń. Parapet ciągle ten sam, deszcz tak samo mokry, doszukuję się zmian, ale to nie my. Co dnia budzisz mnie i wstaję, dlaczego? Ogień rozcieńcza wspomnienia. Ciągle coś boli, coś wyrasta spod powiek, nie zadaję więcej pytań. Przestrzeń się zwęża wraz z źrenicą oka. Przecież jeszcze wczoraj tańczyło w nim piękno. Ubieram płaszcz, ta sama czerwień, ta sama przeładowana myśl na dowidzenia, że jak tu wrócę nie stoczę się ponownie z krzesła.
  2. Nigdy nie powiem że coś mnie dotknęło, bardziej niż ciebie, tyle banalnych słów, opowieści niczym wylew z baśń. Parapet ciągle ten sam, deszcz tak samo mokry, doszukuję się zmian, ale to nie my. Co dnia budzisz mnie i wstaję, dlaczego? Ogień rozcieńcza wspomnienia. Ciągle coś boli, coś wyrasta spod powiek, nie zadaję więcej pytań. Przestrzeń się zwęża wraz z źrenicą oka. Przecież jeszcze wczoraj tańczyło w nim piękno. Ubieram płaszcz, ta sama czerwień, ta sama przeładowana myśl na dowidzenia, że jak tu wrócę nie stoczę się ponownie z krzesła.
  3. Wsiadam do pociągu- Warszawa, patrzysz na mnie, zawsze z tej samej strony. Jest we mnie biel, wiesz co to znaczy być barwą białą, poszumem cichym w zgiętym sercu. Krzykiem. Jadę. Za szybą obrazy upadają z hukiem. Kilometr za kilometrem, strzępi we mnie suchą ranę. Wyglądam ciebie. Jadę. Czuję swoje miasto, bagaż wesoło dygocze na ramieniu, istnieję albo nie istnieję. Powrócę, żeby się upewnić.
  4. W pokoju co stał za rogiem, zupełnie przelotnie w oku podróży mojego w Twoje. Tam coś pozostało niby niechcianie, a jednak uparcie, bo przecież nas już nie ma /?/ Jakiś zmysł z ciała zawieruszył się między przestrzenią, a myślą. Czy ja żyję--ktoś powiedział, ze świat dawno mnie stracił. Usiadłam na tym fotelu co wczoraj, a może wcześniej połamał fizyczność naszych ciał. Pamiętam jak się nie bałam i trawiłam w siebie, każdy ruch, niczym wolność złotego zboża, które wypluwa ziemia. Tak, wtedy byłam wolna.
  5. Jesienny wiatr, odkrywa żebra drzew, Krwotok liści.
  6. Ona objęta w pół, tańczy jeszcze młoda kobieta - świeżość ją trąca o suknię, o szal z bieli i lilii. Ona objeta w pierś, tańczy jeszcze kobieta, na kruchym palcu pękła jej żyłka w tysiące zmarszczek. Brodzi stopami w srebrny kurz, szepcze coś w cień, coś ściska jej ruchy, tańcz, tańcz z podróży w podróż. Z wiersza w wiersz prowadź ramię w dźwięk, aż dancing wypali cię jak lampa oliwę do dna. Uschniesz w jedwabną skorupkę i powieszą cię w szafie, między rzeczy już nie używane.
  7. Żółty balonik, skrobie ruchem powietrze, Radość dziecka.
  8. Ona objęta w pół, tańczy jeszcze młoda kobieta - świeżość ją trąca o suknię, o szal z bieli i lilii. Ona objeta w pierś, tańczy jeszcze kobieta, na kruchym palcu pękła jej żyłka w tysiące zmarszczek. Brodzi stopami w srebrny kurz, szepcze coś w cień, coś ściska jej ruchy, tańcz, tańcz z podróży w podróż. Z wiersza w wiersz prowadź ramię w dźwięk, aż dancing wypali cię jak lampa oliwę do dna. Uschniesz w jedwabną skorupkę i powieszą cię w szafie, między rzeczy już nie używane.
  9. Stoję przed lustrem, szeroką źrenicą, jestem tobą.
  10. jędrny tulipan dumny soczysty trwoży się w cieniu nocnej sukni kobiety-ogrodnik chorej w złudzeniu że przyszła zerwać miłość
  11. Wsiadam do pociągu- do Warszawy, patrzysz na mnie, zawsze z tej samej strony. Jest we mnie biel, wiesz co to znaczy być barwą białą, poszumem cichym w zgiętym sercu. Krzykiem. Jadę. Za szybą obrazy upadają z hukiem. Kilometr za kilometrem, strzępi we mnie suchą ranę. Wyglądam ciebie. Jadę. Czuję swoje miasto, bagaż wesoło dygocze na ramieniu, istnieję albo nie istnieję. Powrócę, żeby się upewnić.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...