
Edward Maślanka
Użytkownicy-
Postów
6 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Edward Maślanka
-
W co wierzy Jasiu Pewien ?? - "Teoria o wielkim psie"
Edward Maślanka odpowiedział(a) na Edward Maślanka utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Jasiu od dziecka starał się być taki jak rówieśnicy. Bawił się zabawkami, pomimo iż już w wieku 6 lat prowadził konwersacje z rodzicami na temat kształtowania swojej wyobraźni. Zawsze twierdził, że zabawki tylko ją ograniczają. Bo przecież bawić się można wszystkim. Począwszy od pustej butelki, przez kartonik po mleku, a nawet brudną skarpetką. Na przykład przecież można widzieć w kartoniku po mleku czołg. I już jest zabawa na parę godzin. Rówieśnicy widzieli w kartoniku po mleku tylko kartonik po mleku. Za nic nie przypominał im czołgu. W póżniejszych okresach swego życia Jasiu zauważył, że nie we wszystko w co on wierzy wierzą również jego znajomi. Parę spraw się zgadzało, jak na przykład wiara w Boga, w to co mówi mama czy w to, że 2+2=4. Były jednak kwestię, które podważano. Jasiu twierdził, że każdego czeka lepsze jutro. Z respektem podchodził do mądrości wypisywanych pod kapselkami jednego ze znanych soków owocowych. Wierzył również w powszechnie znaną teorię "o wielkim psie". Jasiu zawsze powtarzał, że wszystko jest kwestią wiary. Bo przecież Yeti czy mądre blondynki na pewno istnieją. Tylko nikt jeszcze takowych nie widział. Wielkiego psa również nikt nie widział. Ktoś może nie zna teorii "o wielkim psie". Lepiej ją Wam przybliżę. Pierwszą rzeczą jaką owa teoria zakłada jest to, że wszyscy pochodzimy od drzewa. Drzewa-matki. Dokładniej chodzi o jabłoń. W jednym jabłku mieszkają dwie osoby. Gdy jabłko dojrzewa to spada na ziemie. Wówczas owe jabłko rozbija się na dwie połówki. Jak wszystkie jabłka spadają na ziemię to znalezienie swojej połówki może sprawić nie lada problem. Jest to wręcz wyzwanie! Ale spytacie, gdzie ten wielki pies?? Otóż jest. Stoi pod drzewem i pilnuje, żeby połówki jabłek się za szybko nie znalazły. Jasiu nazywa go "wielkim kudłatym kundlem". Owy pies zawsze, w każdym pokoleniu, znajduje sobie ofiary i pastwi się nad nimi. Na czym polega pastwienie się?? Pies znajduję samotną połówkę i podstawia jej inną połówkę jabłka. Tylko, że pies się cieszy, bo na oko widać że te połówki do siebie nie pasują. Jedna kwadratowa, druga okrągła. Nawet średnio rozgarnięty przedszkolak, by takich nie chciał łączyć. Ale nie ukrywajmy, że połówki jabłek oczu nie mają. To "kundel" ma zabawę. Jasiu już od dawna myśli, że jego połówkę zjadł ten pies. Tak! Ten "wielki pies" może zeżreć i Twoją połówkę! Też myślę, że to jest jakaś paranoja. Ale taka jest prawda. Jasiu nie traci nadziei i dalej szuka. A pies mu podsuwa coraz to mniej pasujące. Możecie myśleć, że nie ma żadnego "wielkiego psa". Że wszystko zależy tylko od połówek jabłek. Ale ja Wam mówię, że to tylko "pies" chce żebyście tak myśleli! Jasiu tylko patrzy na szczęście Klaria. On już wygrywa z "wielkim psem". Dobrze, że Jasiu umie cieszyć się szczęściem innych:)) -
Tylko nie bądź Chinaskim
Edward Maślanka odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Ciekawe. Zastanawia mnie tylko ile jest w tym fikcji literackiej, a ile prawdy. Najlepsze jest to, że poczułem w tym część siebie. Że to jest i o mnie.Może smutne, ale prawdziwe. Pozdrawiam! -
010010101 podryw
Edward Maślanka odpowiedział(a) na Krzysztof Dąbrowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Przyznam, że ciekawe. Nie zajmuję się stylistyką, gramatyką czy innymi cudami języka ojczystego, ale treścią. A ta przyciągnęła moją uwagę na tyle, abym doczytał do końca. Pozdrawiam! -
Jaś i Małgosia
Edward Maślanka odpowiedział(a) na Edward Maślanka utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
"W czasach w których żyje Jasiu Pewien ciężko znaleźć człowieka o poglądach choć trochę jasiowe przypominające." To zdanie Jasiu sam ułożył i zapisał w swoim kajecie "Złote myśli"Ale nie o tym autor miał pisać. Jasiu od początku swojego życia dobrze dogadywał się z kobietami. W każdym razie z jedną. Z własną matką. W wieku 5 lat postanowił sobie, że od niej musi się wszystkiego o płci przeciwnej dowiedzieć. Matka Jasia miała zawsze poglądy nad wyraz konserwatywne. I takiego samego myślenia próbowała na uczyć Jasia. A że nasz Jasiu Pewien od początku wydawał się być bystrym człowiekiem to pochłaniał matczyną wiedzę bez granic. W wieku 14 lat Jasiu Pewien pierwszy raz się poważnie zakochał. Był już bogaty o własne doświadczenia miłosne z poprzednich lat. W przedszkolu szybko odkrył, że dziewczynki nie fascynują się robakami i że tym im nigdy nie zaimponuje. W podstawówce dowiedział się, że guma we włosach dziewczynki nie śmieszny tak tak jej jak jego. W tym samym czasie dowiedział się na własnej skórze, po co dziewczynce tak długie paznokcie. Tym razem postanowił nie ryzykować. Wiedział, że sam nie da rady. Postanowił poprosić o pomoc mamę. Wybranką serca okazała się Małgosia. A raczej "Gocha Żyleta" - bo takie miała przezwisko. Dziewczyna miła, aczkolwiek nadużywająca alkoholu (wino Arizona) , wulgarna i trochę zwariowana. Znana była w szkole z tego, że umiała każde słowo zastąpić przekleństwem, miała makijaż a la Marylin Manson, najbardziej pocięte jeansy w szkole i najdłuższe paznokcie w promnieniu 2 kilometrow (dalej Jasiu nie chodził). Spytacie czym taka dziewczyna zaimponowała naszemu Jasiowi?? Trudno powiedzieć, ale znając Jasia to chyba tymi paznokciami. Jaś od dziecka otaczał się dużymi rzeczami :> Mama Jasia nie znała osobiście ukochanej syna, ale była zachwycona tym, że ma tak dojrzałego syna. Natychmiast kazała mu ubrać garnitur starszego brata (z komuni). Ułozyła mu włosy użwając pomady. Dała bombonierkę pod pachę i róże z ogrodu w drugą rekę i wysłała do przyszłej synowej. Jasiu Pewien nie był pewny (!!) czy dobrze robi. Ale ufał własnej mamusi jak nikomu na świecie. Małgosie spotkał pod mostem, gdzie wraz ze znajomymi piła Arizonę. Początek znajomości był trudny: Jaś: Cześc, mogę się dosiąść ? Małgosia: A co żeś się tam odpierdo*** jak skur*** w Boze cialo ?? Jaś: Mama kazała mi się tak ubrać. Ale mam bombonierkę. Małgosia: Szału nie ma, ale może być. Ja mam wino. Może i by się ta znajomość jakoś potoczyła, gdyby Jaś nie zaczął opowiadać dowcipów. Poczuł się pewnie po łyku Arizony: Jaś: A wiesz co to jest gruszecznik?? M: Nie..no co?? J: Jabłecznik z gruszek!! bueheheheh :> M: ..... J: (smieje się) A znasz to?? Mówią drzwi do szatynki: "Bo ważne jest, aby być zawsze otwartym!"...bueheheheh...Rozumiesz ?? Otwartym!! :> M: Burak.... Po kolejnych żartach już sam siedział pod mostem. Nawet nie zauważył kiedy Małgosia zniknęła. -
Przypadki Jasia Pewnego cz. II "O przyjaźni"
Edward Maślanka odpowiedział(a) na Edward Maślanka utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Tego dnia Jasiu Pewny od rana był ponury. Nie wiedział jeszcze czemu, ale czuł się samotny. Był to pewien typowy rodzaj samotności. Mianowicie chodziło o "samotność w tłumie". Cały dzień zastanawiał się dlaczego tak strasznie się czuje. Gdy chciał już skorzystał z "kół ratunkowych" zrozumiał czego mu brak. Nie zadzwoni do przyjaciela, bo to za nim tęsknił. * W tym momencie wróciły wszystkie wspomnienia z dzieciństwa. Jasiu Pewien przypomniał sobie swojego najbliższego przyjaciela. Starał przypomnieć sobie jego obraz. Pamiętał, że gdy mama charakteryzowała towarzysza syna to mawiała: "twardy jak dąb". Mimo młodego wieku był postawny, dobrze zbudowany, budził szacunek. Co bardziej złośliwi nazywali go "drewniakiem", jak dzisiaj mówią o Grzegorzu Rasiaku. Ale Jasiu Pewny był bardzo uczulony na te obelgi. I szybko dał wszystkim dookoła do zrozumienia, że to jest jego przyjaciel i trzeba go szanować. Bo czy nie jest rasizmem segregowanie przyjaciół na prawdziwych ludzi i krzesła?? Przyjaciel Jasia to krzesło. A właściwie Krzesło! * Jasiu po godzinnych poszukiwaniach znalazł swego towarzysza z dzieciństwa. Był on przykryty narzutą w najciemniejszym kącie piwnicy Państwa Pewnych. Chłopak tylko nie mógł przypomnieć sobie jak Krzesło się tam znalazło. Wszak byli, Jasiu i Krzesło, przez wiele lat nierozłączni. Całe dzieciństwo Jasiu spełnił na zabawach z Krzesłem. Nigdzie się bez Niego nie ruszał. Tylko on i Krzesło. Na początku woził je na taczce. Gdy jeszcze nie był zbyt silny. Ale z czasem, podczas zabaw w "wio koniku!" Jasiu zawsze był konikiem! * Krzesło miało swoje wady. Nie można było się z Nim bawić w chowanego. Bo słabo się chowało. W ganianego też nie wychodziła zabawa. Krzesło było zbyt pasywne. Krzesło nie chciało również mówić. Ale to nie przeszkadzało Jasiowi. Chłopak się strasznie rozgadał. Nawet przylgnęła do niego ksywka Jasiu "Gaduła" Pewien. A Krzesło zawsze słuchało, nie przerywało i zgadzało się ze wszystkim co powiedział Jasiu. Słuchacz marzenie! * Jasiu nie zapomniał o podstawowej funkcji Krzesła. Najbardziej przydawała się podczas Mszy św., bo Jasiu zawsze przychodził z własnym Krzesłem. Mawiał z francuskim akcentem: "W kościele dla mnie zawsze są miejsca siedzące". A podczas nabożeństw Jasiu mógł siedzieć i śmiać się z tych, którzy muszą stać. Jednego Jasiu nigdy nie zapomniał. Krzesło uratwało mu kiedyś życie! To może brzmi nieprawdopodobie, lecz jest to prawdą. Gdy Jasiu Pewien miał 7 lat i wracał wraz z Krzesłem ze szkoły to na swej drodze ujrzał wielkiego psa. Wtedy to w obronie wystraszonego Jasia stanęło Krzesło. Bo kilkuminutowej walce pies uciekł. Chociaż do dzisiaj Krzesło nie ma jednej nogi, nad czym Jasiu bardzo ubolewa. * Jasiu Pewien postanowił zabrać Krzesło z piwnicy. I ponownie zaadoptować do rodziny. Na nieszczęście Jasia, a właściwie też Krzesła mama zobaczyła ich już w przedpokoju. Wpadła w furię i zaczęła krzyczeć: "Czy Ci nie tłumaczyłam co zrobię z tym krzesłem jak jeszcze raz je przeniesiesz do domu??!! Czy Ty jesteś taki głupi czy mi się tylko wydaje??!! Nie no...spale to krzesło!! Spale jak Boga kocham!! Do pieca pójdzie!!" * W domu Państwa Pewnych przez pewien czas nie brakowało opału. -
Rodzina Jasia - 31 sierpnia okazją do wspomnień
Edward Maślanka odpowiedział(a) na Edward Maślanka utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
31 sierpnia to jest jeden z tych dni, kiedy ludzie zaczynają myśleć o czymś ważnym. Dzisiaj na przykład o Solidarności, kolejnej rocznicy porozumień sierpniowych. Co bardziej złośliwi krzyczą: "Lechu!! pamiętamy: "Nie chcem, ale muszem". Jasiu Pewien co roku tego dnia wspomina Wigilię Bożego Narodzenia. Zaczyna sobie przypominać palmę kokosową przyozdobioną bombkami czy tradycyjne hamburgery z karpiem. Ale nie chodzi o to Jasiowi, na pielęgnowanie tradycji rodzinnych Jaś jeszcze ma wiele lat. Jasiu wspomina Wigilię z innego powodu. Jest to jedyny dzień w roku, kiedy to cała rodzina spotyka się przy jednym stole. Widok, który od najmłodszych lat wzruszał Jasia (całodzienny wigilijny płacz Jasia - niemowlaka). Rodzina Jasia nie była całkiem normalną rodziną. Pewnie powie tak o swojej rodzinie każdy czytelnik opowiadań o Jasiu. Ale Jaś nigdy nie narzekał. Wszak zgodnie z hasłem optymistów: "Zawsze mogło być gorzej" :) Jasiu Pewien jest jedynakiem.Oprócz niego 24 grudnia przy stole zasiadał Dziadek, Mama, Tata, Ciocia i Wujek. Zawsze ta sama piątka. Jasiu szczególnie przepadał za Dziadkiem, ktróry znał tysiące ciekawych opowieści i często dzielił się nimi z wnukiem. Wszak Dziadek nie jedno w życiu przeszedł. Co roku powtarzał mu te same słowa: "Wnuku, Jasiu umiłowany mój, jeśli ludzi podzielisz wg tego co widzą na czarnej plamie na papierze to otrzymasz tych, którzy widzą gołą babę i tych, którzy widzą motyla. W trzeciej grupie będziesz Ty Jasiu!". Jasiu nie rozumiał tych słów, tylko zawsz, gdy Dziadek je powtarzał to myślał: "Skąd ja to znam??". W sumie to szkoda. Jasiu przecież bardzo lubił dziadka. Szkoda, że szpital psychiatryczny w którym leczył się Dziadek był tak daleko od domu Jasia. Mama Jasia twierdziła, że Dziadek jest jak komunizm. Musiał upaść. Dziadek miał taki "upadek" nerwowy tuż po tym jak Wałęsa został prezydentem. Do dziś nie może z tego wyjść. Ciocia mówi, że Dziadek jak Fidel, wiecznie żywy. I zgrzyta zębami. Liczy, że coś jej Dziadek zapisze. Nie bez powodu co niedzieli jeździ z ciastem do szpitala. Mamę Jasia znamy z konserwatywnych poglądów. Jest to kobieta, która próbuje być matką i żoną idealną. Nie jest przy tym ważne co robią pozostali domownicy. Bo ona prowadzi mimo wszystko porządny dom! Zawsze postawi na swoim choćby miała zapłacić nie wiadomo jaką cene za swoje poglądy. Przykładem jest Tata, który prowadzi hulaszczy tryb życia. Znika na całe noce, nie pracuje. Ale , gdy Jasiu opowiada że Taty często nie ma w domu to Mama nie powie prawdy. Delikatnie zasugeruje tylko, że Tata podróżuje. W czasie Wigilii nie ma wiele pracy, nie umie gotować to większość poświęca na wybór prezentów. Tata, w czasie Wigili jest w pubie. Od samego rana, gdzieś do 14. Dopóki nie zaczyna się ściemniać. Ojciec Jasia jako "Pan i Władca Domu" trzyma w ręku pilot od telewizora i zaraz po tym jak wszyscy zjedzą uroczystą kolację przystępuje do działania. Włącza telewizor i ogląda wraz z całą rodziną telewizję. Trzeba tylko uważać na to co się ogląda. Różne osoby różnie reagują na dane programy telewizyjne. Gdy Dziadek widzi jednego z byłych opozycjonistów w rządzie to krzyczy: "Zginiesz zdrajco! Niech żyje rewolucja!". I potem są problemy, bo trudno go dobudzić. Gdy natomiast Ciocia ogląda losowanie Lotto i znów dowiaduje się, że nie wygrała to zaczyna płakać. Wujek jest znany z tego, że w każdą Wigilię zaczyna pierwszy śpiewać. Tuż po pojawieniu się na niebie pierwszej gwiazki słychać donośny głos mężczyzny. Może trochę fałszuje, może trochę bardzo. Ale ten włoski przebój "Volare", od drugiej zwrotki każdy już śpiewa. Zadziwiające jest tylko to, że nikt w rodzinie Jasia nie zna słowa po włosku. Ciocia jest najbardziej pazerna ze wszystkich. Jasiu nie lubi dostawać od niej prezentów. Zawsze albo skarpetki, albo długopisy. A sama daje listy tego co chciałaby otrzymać. I potem wszyscy się składają na nowy telewizor. Wszak Mama nie pozwoli, aby ktoś się obraził! A może już na następnej Wigilii będzie Małgosia. Teraz Jasiu Pewien pójdzie pomarzyć :)) A co z Jasiem?? - Jasiu życzy Wam wesołych świąt, tak na przyszłość. Z góry:))