Usta przyjaciół uśmiechem politowania
nie patrzą w oczy.
Języki drwiny liżą plecy
czerwieniąc skórę purpurowym wstydem.
Rzucane szeptem przenikliwe spojrzenia
intrygująco przeszywają myśli
wbijając wzrok w szarą nicość podłogi.
uciec
Grób samotności po brzegi wypełniony sobą
przygnieciony stertą
niewypowiedzianych marzeń.
Pragnienie bycia zauważonym
nieudolną próbą drąży niepowodzenie
żerując na nieśmiałości.
skoczyć
Podświadomość alarmuje paraliżującą strachem
wątpliwą atrakcyjnością oferty
z brakiem biletu powrotnego.
Rozpaczliwe wezwanie pomocy
rozdmuchuje krwawiące popioły
wzniecając iskrę w galerii pogardy.
nadzieja
Z twarzą zmęczoną wyczekiwaniem
na chwiejnych nogach zaufania
wsparta złamaną wiarą w ludzi
trwa
wciąż przytulając pocieszeniem