Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Jurand Koźlak

Użytkownicy
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Jurand Koźlak

  1. Ciasne, ale własne – dobrze je chroniłem: świetne zamki „Gerdy” założyłem latem. Było tam bezpiecznie, lecz też nudno, smutno, a ten widok z okna sięgał, że aż hen! Raz to tak mnie skusił, że nie wytrzymałem, zamki przekręciłem i z bloku wybiegłem. (A miałem na sobie podarte łachmany, ludzie się patrzyli – obciach, że o rany!) Pan Ładny, pachnący stał przed blokiem w cieniu. Garnitur skrojony, w burgundzkiej czerwieni. (Piękne to-to było - od dobrego krawca.) Ładny spojrzał na mnie, ręką swą zamachał, powiedział: „Na świat oczy rozsłoń! Zdejmij te łachmany! Spójrz na mój garnitur – ładny ten czerwony? Też ci taki sprawię! Chodź no tylko do mnie. Tam ci dam wódeczki, słów kilka opowiem...” Wpadamy do niego – Boże, co za cuda! Piękne sprzęty, meble, że nie starczy pochwał, a na stole stoi krystaliczna wóda. Ładny wódki polał i tak się odezwał: „Miast kwiaty z ziaren czynić, drzewa odliszcz z życia. Zburz latarnię morską, co rozcienia mroki. Ziemię z soli odsmacz! Łam, dewastuj, niszcz! Przyjacielu drogi...” Gdy go tak słuchałem w rosnącym podziwie, Pan Ładny schudł nagle, krwią nabiegły ślepie. Ani się spostrzegłem zżarł moją wątrobę. Strzeżcie się Ładnego! – daję wam przestrogę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...