Pada deszcz, kap, kap
A ty, klęczysz na tym polu
Wśród ciał, krople deszczu
Złowieszczo grają na twej zbroi
Jest potwornie zimno, drżysz
Włosy, zmierzwione, mokre,
Plątają się na twej twarzy
Przynajmniej w deszczu
Nie widać kryształowych łez
I jeszcze ta cisza, tak głośna
Że rani, zadaje ból, zabija
Niech się skończy, niech zniknie
Twój miecz, ociekający krwią
Rzuciłeś przed siebie
A w dłoniach dierżysz teraz
tylko drewniany krzyż
Wbij go tu, właśnie tu, na tym
polu chwały, gdzie polegli
twoi towarzysze, twoi towarzysze
właśnie oni, wołają do ciebie
z zaświatów, obudź się
Rusz przed siebie, niech spełni
się słowo, wypełnij przeznaczenie
stocz ostatnią walkę, tę jedną
któą jest twoje nędzne życie...
Ezechiel