Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

BRAT PIT

Użytkownicy
  • Postów

    16
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Odpowiedzi opublikowane przez BRAT PIT

  1. Był smutek
    Była trwoga i obawa
    Będzie radości brzask
    I krzyk – miłości sława!
    Jej tarcza czarno biała oślepia
    Wymyślność barw zastanawia
    Ponad tym czas wybałusza ślepia
    I delikatnie się zastanawia
    Czy wytrzyma z tym palantem
    Czy puści go kantem ?

  2. Dym snuje się między nami
    Zaciera kontury naszych ciał
    Leżysz obok mnie obco
    Smakuję głos nagany
    Uciekam do mojego świata
    Myślę o swoim dobrym duchu
    Nie przynosi mi to ulgi
    Próbuję podstępnej gry anielskiej
    Szachy biało czarne dają złudzenie siły
    W głowie mam ciągły wyrzut
    I ułuda siły przekuwa się w zabijanie
    Udusiłem pożądanie własnymi chęciami
    Zabiłem białą śmiercią śmiech
    Zdławiłem rozmowę na początku kropki
    I milczymy nad smutkiem
    Rozumiemy się i nic nie chcemy zrobić
    Nie dam się zniszczyć bezdźwięcznie
    Będę wył i czarował życie
    Może mi otworzysz
    Przypomnisz sobie o moim małym istnieniu
    Stoję na mrozie i czekam na twe przypomnienie
    Zamarzam odchodzę i staję się niemy
    Wyrzut sinobłękitny
    Czy kiedykolwiek mnie odmienisz?

    Brat Pit

  3. Samotność jest jak duszna noc monsunu
    Cierpienie to woal łez przysłaniający świat
    Smutek poszarza promienną ufność w przyszłość
    Najstraszniejsze jest smutne cierpienie w samotności

    Radość jest jak poranek nadjeziorny cały w pląsach słonecznych
    Miłością żyjemy świetliście z błogim uśmiechem wybaczania
    Nadzieja to nić pewności szczęścia w przyszłości
    Najpiękniejszy jest człek radosny
    Który kochając daje nadzieję

    Życie zaplata warkocz piękna i strasznego losu
    Dniami i nocami nie widząc zmęczenia
    Tworzy nasze losy człowiecze
    Dając nam możliwość wyborów pięknych lub strasznych

    Musimy stąpać ostrożnie po istnieniach
    Dawać więcej miłości niż doznaliśmy cierpienia
    Oczyszczać deszczem radosnym z szarości smutków
    Cierpienia kończyć wyzwoleniem ciepłem nadziei
    Tworzyć przeplatankę bardziej miłośnie słodką niż gorzką złem

  4. Tkam opowieść z życia
    Wyciągam chciwie palce i ściskam chwile piękne
    Wyostrzam słuch w natrętnym szumie
    I łowię echa dobrych spojrzeń
    Czasem zamarły na sekund pięć
    Kradnę koniec zdania
    Lub podbieram uskrzydlone myśli zakochanych
    Wieczorkiem siadam okrakiem między kropkami
    I układam na krosnach moje zdobycze
    Powołuję do dźwięku furkot wrzeciona
    Tkam dywanik pod twą głowę złotą
    Co nitka i splot misternie zamyślony
    To istnienie wplecione w makatkę mego jestestwa
    Supełki bolesnej ulgi
    Zawiązane trwało kamieniem
    Zostaną jak bruk targowy zdeptane
    Albo wyrwane ze splotów mojego wnętrza
    I ciśnięte bezmyślnie w nieczystą pustą przestrzeń
    Lub misternie ociosane
    Dadzą w podarku wzniosłą zadumaną chwilę
    To jest nieznana loteria losów
    Przemijamy w zachodzących pod wieczór dniach
    Lecz nasze makatki, dywaniki i gobeliny
    Istnieją na ścianach płaczu lub radosnym graffiti
    Dlatego zostałem tkaczem
    Dla braku zapomnienia.


    BRAT PIT

  5. Mam w sobie smutek
    Dbam o niego, hołubię
    Dokarmiam małymi okruchami łez
    Przyzwyczaiłem się do smutnej obecności
    Z zaskoczeniem wczoraj powiedziałem mu
    Mój przyjacielu?
    Polubiłem smucić się ze smutkiem
    To tak czarnie i chłodno miłe chwile
    Łza błyskając natrętnie
    Stacza się leniwie obłością policzka
    Wchłonięte powietrze wyrywa się
    Z głuchym łoskotem samotności
    Smutek po lewej i samotność po prawej
    Korytarz między rozbłyskami radości
    Pogwizdując cierpliwie podążam tym korytarzem
    Wyglądając jego końca
    Nigdy nie wiem
    Jak długo będę czekał na radość

    BRAT PIT

  6. Koniec Ciszy

    Przyszła do mnie cisza
    Polubiłem ją
    Przysiedliśmy na skraju pamięci
    Opowiadała mi o zapomnianych przyjaciołach
    Wspominała błyskające chwilki
    Powoli snując się po domu
    Szurając bezgłośnie kapciami
    Stała się bojaźliwie dokuczliwa
    Nie mogłem znieść jej gadatliwości
    Wypominała mi słabości i małości
    Szeptała niemile bure historie
    Na koniec szpetnie przeklęła świat
    Zabiłem ją – włączyłem radio

    Brat Pit

  7. Wózek

    Idę jak co dnia
    za mną telepie się wózek
    krzywe kółka zostawiają ślad zwichrowany
    skrzypią nie smarowane piasty
    drą ciszę na nierówne wstęgi
    mącąc spokojny sen leniwych chwil
    na wózku mam moje graty i rupiecie
    żołnierzyka odartego z farby od wojen piaskowych
    grzechotkę która dawno zapomniała o dzieciach
    pierwszy mleczny ząb
    majaczący w gorączce chłodny owal twarzy matki
    dwa zgniecione papierosy wyciągnięte z paczki ojca nad ranem
    spocone dłonie przed pierwszym pocałunkiem
    złość pierwszych niepowodzeń
    okruchy szkła na asfalcie kończące bezpowrotnie istnienia
    smutek błąkający się bez celu
    uniesienia ciepłych chwil
    porażki smagające zimnym deszczem
    i całą tą zbieraninę
    rzeczy ważne i niepotrzebne
    idę z nimi cierpiąc czasem
    lub śmiejąc się z wyblakłych wspomnień
    każda chwila, gest czy uśmiech godne są zapamiętania
    więc wypełniam mój wózek po brzegi
    czasem koła zapadają się w miałkim piachu smutku
    ciąży bagaż życia niezmiernie
    dłonie zaciskają się do białego bólu
    samotnie zdzieram gardło ciszą
    kropelki słoności mierzą trud unoszenia codzienności
    przez zaciśnięte zęby oddech świszczący zaczyna wyplatać pieśń
    rwąco nierówną , wpierw niechcący
    nogi same dobiegają do rytmu oddechu
    ból i smutek zepchnięte na pobocze nie wiedzą co począć
    tak zaczyna się pieśń życia...
    każdy ma ją dla siebie
    jeden poświstuje przez zęby
    inny śmiało wykrzykuje chwile bycia
    czasem duet, to znowu śpiew chóralny brzmi
    i każdemu życzę między tonami cichego popiskiwania kółek wózka
    bo człek bez swego wózka
    jest jak tułacz bez domu i wspomnień
    bez pamięci uciekłych w nicość godzin, ludzi i gestów
    to gorsze niż smutek nagły
    to smutniejsze niż puste miejsce po ukochanym
    to straszniejsze niż najgorszy smutek
    ten brak wspomnień
    to jest niewspółistnienie
    nie pozwól nigdy na to!!
    Zbieraj, gromadź i upychaj po kieszeniach
    gdzie się tylko zmieści
    i wyciągaj czasem oglądaj i wspominaj
    może oko zeszkli zimne wspomnienie
    uśmiech zbłąka się w kącikach ust
    na wspomnienie pierwszego uścisku o porze dusznej
    musisz je zachować dla siebie
    i darować innym w chwilach ciemnych
    i trzeba je mieć na swym wózku
    bez wózka człowiek lodowacieje
    bez wspominania człowiek to tylko dźwięk pusty.

    Brat Pit

  8. Pętla

    Trudno mi się mówi, tak strasznie drażniąco przechodzą myśli przez gardło. Nie wiem czym to jest spowodowane. Przestałem znać samego siebie. Taki jestem jak malutki węzełek na końcu drażniąco długiej nitki. Niby wiem że przytrzymuje się w tym rzeczywistym świecie a jednocześnie niepokoję się że nitka która gdzieś zanika w oddali jest oderwana od wszystkiego co pozwala mieć pewność istnienia w rzeczywistości konkretnej.
    To mnie nastraja właśnie tak:

    Powiew tchnienia nieznanego wzmaga się
    Odnajduję znaki postawione wczoraj i kiedyś
    Zamieć zmienia wesoły krajobraz
    W wirujący biały tabun siwych koni
    Osamotniony oczekuję na ostatni tramwaj
    Który zabierze mnie na końcowy przystanek
    Drzwi z sykiem podstępnym otworzą się
    I wysiądę
    Nie, będą wyrzucony
    Dzwonek tramwaju oznajmi koniec stałości
    Pozostanę łagodnie obcy w tle
    Nie jestem smutny
    Zaczynam rozumieć los
    Szary wałach
    Podłożył mi pod dłoń aksmitne chrapy
    Ciepły oddech zapełnił moją głowę myślami
    Teraz nie jestem sam
    Raduję się z tego co mam
    Chcę być dziwny i odległy
    Powoli dobrnę bez wysiłku
    Nad brzeg morza
    Mewy mnie poznają krzykiem
    Wysoki brzeg przywita mnie słodką bryzą
    Połączę się palcami z krawędzią urwiska
    Zaczniemy wspólne istnienie
    Już mam odwagę bycia końcem
    Granicą stałości i nieznanego
    Kiedy obmyślam setny plan zdobycia
    Zegar wybija piątą nad ranem
    Zobaczę na końcu toru przyjazny wagon
    Ledwie stanąłem na schodkach ażurowych
    Tramwaj wesoło drgnął
    I potoczył się niespiesznie pomiędzy sprawami
    I klepnął mnie na pożegnanie jak druh
    Wie że za jakimś smutkiem
    Znowu wyrzuci mnie we mgle
    Poczeka na srebrzystego konia
    By powrócić po mnie właściwie
    Bo to moja linia jest
    Linia cudna prawdziwie
    Kiedyś razem potoczymy się do mgły radosnej.

    Napisałem jak czułem. Dochodzę do nieuchronnego wniosku że dziwaczność mi odpowiada. Może dlatego że gdy jest się dziwolągiem uchodzą na sucho różne wybryki niezrozumiałe. Nie wiem tego. I wcale nie mam ochoty dowiadywać się. Wiesz że mam dłonie fizycznego, takiego dajmy na to – drwala. Takie grube krótkie palce- obrzydliwość. Zaczynam nie lubić własnej fizyczności. Chcę już oderwać się od dziś i gdzieś tam się obracać. Wyczerpałem swój przydział chyba. Taki właśnie chcę pozostać w twojej głowie- dziwny ale tak ciepło , nie dziwak. Dasz radę to unieść. Choćby kilka kroków. Proszę nie zostaw mnie na drodze pomiędzy szóstym kilometrem i zakupami. Daj mi potrwać chwile obok.

    Brat Pit

  9. Taki deszczyk

    Minutki jak krople deszczykowe
    Spadają co chwila bębniąc przeszłym echem
    Przez niedomknięte okna
    Wpadł dźwięk kościelnego zegara
    Już późno a może wcześnie
    Otrzepując ze snu oczy
    Z mozołem zbieram myśli
    Które momentalnie zastygają na dłoni
    W zaklęty jantar z zatopioną iskrą nadziei
    Odpoczynek widzę ledwie
    Trud i udręczenie – dwie wyspy
    Spięte za sobą jak dwie półkule mojego mózgu
    Między którymi jak okręt widmo
    O szarych żaglach i pokiereszowanym kadłubie
    Krążą moje myśli i pragnienia
    Chcę się wyrwać do majaczących w falującym powietrzu
    Wysp szczęśliwego odpoczynku
    Jeszcze jeden szkwał, jeszcze ostatnia burza
    I wreszcie wejdę na spokojny kurs
    Zaczną padać kropelki strachu i szaleństwa przeszłego
    Jak taki ciepły deszczyk przyjazny
    Zacznie być dobrawo i radosnawo
    I chybotać się przestanę, wahać
    Dojrzę na powrót kolor oczu przyjaciół
    Będę rosnąć i napawać się widokiem miłym
    Do następnego tornada
    Do zobaczenia sztormie!

    Brat Pit

  10. Alicjo Droga- za dozwoleniem Pani juz nie Pani, za co bardzo dziękuję.
    Jestem tu od niedawna, chyba nie było możliwe nasze slyszenie do dzisiejszego dnia. Dziękuję za życzliwość i otuchowe słówka. Ja tam bardziej takie pisanki skrobię (tak na własny użtek nazywam ta co czasem popełniam). znalazłem ten serwis bo chciałem się sprawdzić czy coś warte dla innych są moje pisanki. Jak już będę mógł to coś zamieszczę.
    I wtedy proszę wypatrywać i opiniować. Zamieściłęm jedą pisankę na "debiutach bez limitu", bo mogłem.
    Macham ręka do Ciebie na pożegnanie -Brat Pit

  11. Pani Alicjo!
    Czytam i zazdroszcze, bo niesprawiedliwością jest iż jednemu wypływa strumeń cudny spod pióra, a mi wciąż tylko cieniutki strumyczek koślawy nikczemnie między kamykami się popływa. Ech talent by mić jak Pani- to by było, ale by się działo.
    Brat Pit

  12. Słyszałeś kiedyś wyłączony dźwięk?
    Słyszałeś swoje cztery kąty nad ranem?
    Słyszałeś myśli o wschodzie słońca?
    Jeśli nie, zostań w piątek albo kiedykolwiek ze sobą
    O ciemnej porze nocy
    Usiądź niespiesznie, zgaś światło i spotkaj się ze swoimi myślami
    Wtedy spokój nachodzi bezgłośnie duszę jak biała zjawa
    Albo wiercący niepokój złych uczynków
    Tarmosi jak zły pies nogawkę, twoje wnętrze
    Ostatecznie zaczniesz wygłuszywszy odgłosy własne
    Słyszeć ogromny rój nieznanych dźwięków
    Wołanie pustych rur o łyk wody
    Postękiwanie dębowych klepek niezadowolonych z sąsiedztwa
    Szmer powietrza gadający ze szczeliną niedomkniętego okna
    Przy takiej muzyce myśli uwalniają się z pęt
    Zaczynają wirować jak bąk wielobarwny
    Bucząc to z zachwytu , to z dezaprobaty
    Z tego co odkrył w nieodległej przeszłości
    Takie kołysanie się w dźwiękach
    Jest niezbędne dla świadomości istnienia
    Więc kiedy w głowie nie będzie końca głosom natrętnym
    Gdy nie będziesz w stanie odnaleźć własnych słów w tumulcie
    Skocz w ciemność nocy i zanurz się w jej dźwięki
    Ona cię obmyje swoim szmerem
    Wstaniesz błyszczący wnętrzem
    I wreszcie spokojny.

    Brat Pit

×
×
  • Dodaj nową pozycję...