Na pchlim targu współczesności
Mamy produkty firmowe
Są tu hierarchie wartości
Włożone w paczki - gotowe
Kupić też można uczciwość
Z lekką domieszką obłudy
To nadętych panów miłość
Z teczką w ręku i szkłach grubych
Są kolejki po sensację
Nieliczni mają ją w planach
Codzień karmią populację
Piszcząc na płaskich ekranach
Prawdę przestano sprzedawać
Wśród klientów mamy zastój
Z kłamstwem wygodniej na ustach
Wpływa na cerę i nastrój
Duży popyt jest na sławę
Ciągle piętrzy się na półkach
Ludzie liczą na przecenę
Ich pięć minut - bajka krótka
Wciąż uciska naród w dołek
Że władza jest dla wybranych
Robią dyplomy cyrkowe
Wszystko dla dobrej reklamy
Ambicje wszystkich przerosły
Przerastają się nawzajem
Upchane, w półki już wrosły
Ludzie nadal lecą z wiatrem
Co krok szczęście reklamują
W kremach, tubkach, flakonikach
Społeczeństwa się lubują
W tych nie-smutnych, nie-stoikach
Zamknięto sklep ze szczerością
Tuż przed chwilą, całkiem nagle
Przecież to nie jest nowością
Nie lubimy jej zajadle