Z Aniołem białym rozmawiałem, wyciągał dłoń zmęczoną w moją stronę. Poprosił abym się uśmiechnął i poszedł z nim na życia koniec... Uśmiechu swego nie oddałem, lecz dłoń zmęczoną pochwyciłem, Uniosłem głowę w jego stronę i z oczu moich go straciłem. Przeminął wschód i zachód słońca, czekałem z głową uniesioną, On wrócił, Otulił mnie skrzydłami i oddał miłość utraconą...