Płyną słodkie chwile..., widzę je przez palce,
Które zasłaniają oczy wyobraźni,
Wciąż jestem przegrany w tej nierównej walce;
Tną mnie głosy marzeń – słudzy nieprzyjaźni.
Próbuję w szczelinach – przebłyskach nadziei,
Odnaleźć, choć skromne zwiastuny barw szczęścia,
By przestać się pławić w bezsensu zawiei,
Co nosi znamiona, początku odejścia.
Ta walka osłabia, zatraca me ego,
Tak bliski mój rozkład na smutne kawałki;
Choć czuję gdzieś tęczę – odchodzę bez tego,
Co los mi spopielił, jak kruche zapałki.