chodzę po pustym pokoju
i słyszę tylko stukot własnych stóp...
pukam...
nikt nie otwiera,
po chwili...
otwiera mi tylko cisza,
wpuszcza do środka,
siadam sama w kąciku i rozmyślam o spełnionych marzeniach,
które niosły każdą część mnie do góry...
niczym anioły, marzenia krążyły nad moją głową zbliżając się coraz bardziej...
dopały mnie w najbardziej nieoczekiwanym momencie,
w najpiękniejszym dniu,
gdy śnieg topił mi się na ustach,
a wiatr grał niesamowite historie...
wspólne historie naszych marzeń...