Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Marian Chudy

Użytkownicy
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Marian Chudy

  1. Jest takie miejsce, gdzie zatrzymał się czas. Jest takie miejsce, gdzie nikt nie znajdzie nas. Jest takie miejsce, gdzie o zmierzchu, niebo pełne gwiazd. Jest takie miejsce, gdzie nie słychać szumu miasta. Jest takie miejsce, z dala od szarych ulic mego miasta. Jest takie miejsce, niedaleko mego domu. Jest takie miejsce, nieznane dotychczas nikomu. Jest takie miejsce, które ty już też dobrze znasz. Jest takie miejsce, gdzie słodko płynie nam czas. Jest takie miejsce, kilka starych wierzb nad strumykiem na łące. Jest takie miejsce, gdzie fiołki radością pachnące.
  2. Środkiem rzeki równo z prądem płynie sobie – butelka. Czasem zatrzyma się na chwilę w zakolu ten okrągły przedmiot z brązowego szkiełka. Może to rolnik wracający z pola, wrzucił do rzeki pustą butelkę z piwa? A może chłopaki po szkole urządzili zawody w szybkim piciu wina? A tym czasem środkiem rzeki płynie sobie spokojnie- butelka. Może jest inny powód rejsu, tego kawałka brązowego szkiełka. Ktoś z małego miasteczka napisał list i wrzucił go w butelce do wody. Długo stał na moście obserwując płynący przedmiot, może miał do tego gestu miłosne powody? Chłopczyk puścił butelkę do wody, udając że to statek. Bardzo chciał zostać sławnym żeglarzem. Stojąc na brzegu i wpatrując się w brązowy przedmiot, w krainie swych marzeń został wielkim marynarzem. Przy lewym brzegu rzeki Płynie z szybkim prądem – butelka. Zatrzymał się na gęstych łozinach brudny, brzydki kawałek... chyba brązowego szkiełka. W zakole rzeki zatrzymały się butelki, jak cumujące w porcie okręty: rolnika, chłopaków od wina, człowieka od listu i chłopczyka – marzyciela. Chciałem posprzątać rzekę z tych śmieci, ale akuratnie była niedziela. Czy oczyścić rzekę z pływających butelek? Oto jest pytanie. Lecz czy warto wyrzucić komuś chłopięce marzenie? To za trudne zadanie.
  3. Jest taka chata niedaleko serca miasta, która choć już się wali, jest skarbem mego miasta. Jej okna, zgarbione, zszarzałe, wspominają obrazy z dawnych lat. Stary dach gontem kryty, jak odcisk na kamieniu, czas na nim odbity. I choć gont na nim kruszeje, opowiada nam stare dzieje. I komin nad dachem, jak człowiek bez duszy, nie czuć w nim dymu, a cegła się kruszy. Drzwi już spróchniałe, zamknięte na kłódkę, kiedyś otwarte dla ludzi, dziś kruszeją smutne. Wiele jesieni chata przetrwała, wiosen wiele przeżyła. Nie jedną dziecinę wychowała, nie jedną rodzinę chroniła. Wiele rozmów słyszała, powieści wiele zapamiętała. Są jeszcze ludzie - dusza tej chaty. Pamiętają o niej mimo starej daty. Rozmawiając z gośćmi, siedząc razem z nami, snują opowieści o chacie pod Bernardynami. Dopóki dusza tej chaty, choć rozwiana po świecie żyje, Stara chata – skarb mego miasta, nie zginie!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...